wtorek, 28 stycznia 2014

6. This is Sam

Miłość nie pragnie, aby jej dogadzano, ani nie stara się o własną wygodę; lecz troszczy się o dobro innych i buduje Niebo pośród piekielnej rozpaczy. - William Blake


Flora:

       Jak on tak mógł powiedzieć? Nie miał do tego żadnego prawa! Szłam pustym korytarzem, a mój wzrok przesłaniały łzy. Chciałam jak najszybciej zaszyć się w swoim pokoju, żeby nikt nie widział jak płaczę przez tego parszywego dupka, Pana-Najpierw-Mówię-Potem-Myślę-Choć-Przychodzi-Mi-To-Z-Trudem-Horana. Poza tym... Jak mogłam być taka głupia, żeby przy wszystkich mówić o przeszłości?! Przecież to miało pozostać tajemnicą! A co jeśli zaczną się dociekliwe pytania, na które nie mam zamiaru odpowiadać?
       Westchnęłam i wierzchem dłoni otarłam mokre policzki. W tej samej chwili się z kimś zderzyłam. Z głuchym odgłosem upadłam na podłogę.
- Ojej, strasznie przepraszam! - usłyszałam wystraszony głos należący do jakiegoś chłopca. Spojrzałam na niego. Wyglądał na jakieś czternaście lat, miał kręcone brązowe włosy, nienaturalnie bladą cerę i duże niebiesko-szare oczy. Był do tego trochę niski.
- Nic się nie stało. - uśmiechnęłam się do niego uspokajająco i wstałam. - Jak masz na imię?
- S... Sam. - wyjąkał, a jego dolna warga zaczęła niebezpiecznie drżeć. W mig zrozumiałam o co chodzi. Kucnęłam, żeby znaleźć się na wysokości jego oczu. 
- Jesteś świeżym wampirem. - stwierdziłam łagodnie. - Nie martw się, pomogę ci się wdrożyć do nowego życia, Sam.
- Naprawdę? - w jego głosie rozbrzmiała nadzieja.
- Naprawdę. Wiesz, przypominasz mi mnie i mojego młodszego brata. Też miał na imię Sam i wyglądał identycznie co ty. A ja również byłam zagubiona, kiedy zostałam przemieniona. Tylko, że wtedy nie miałam nikogo, kto mógłby mną pokierować. - wyprostowałam się i wyciągnęłam do chłopca dłoń. - Chodź, Sam. Pójdziemy do dyrektorki, żeby się odpowiednio tobą zaopiekowała. Akurat mam z nią teraz lekcje. I tak na marginesie, mam na imię Florence, ale mów mi Flora.


Niall:

       Przyznaję, że przesadziłem wtedy w jadalni, ale poniosło mnie, kiedy w lustrze zobaczyłem czerwone włosy i ten zielony strój krasnala. A gdy Flora zaprzeczyła, jakoby to ona za tym stała, aż mnie krew zalała! Jednak zareagowałem zbyt ostro. I, niestety muszę to przyznać, muszę ją... przeprosić. Już oczami wyobraźni widziałem jej tryumfujący wyraz twarzy. Westchnąłem bezgłośnie i postanowiłem skupić się na lekcji, co okazywało się jednak strasznie trudne, bo moje myśli bezustannie zajmowała Mercer, co mnie z kolei jeszcze bardziej irytowało. Chciałem ją wyrzucić ze swojego umysłu, ale im mocniej się starałem, tym coraz więcej o niej myślałem. Co jest w tej wampirzycy takiego niezwykłego, że tak przyciąga moją uwagę, pomimo całej nienawiści, jaką do niej żywię? Nawet pół wieku temu nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi na podobne pytanie. Tyle, że wtedy byłem w niej zakochany i nie myślałem racjonalnie... 
       Dosyć! Masz się zająć lekcją, Horan. Skupiłem swój wzrok na dyrektorce, która, o ile dobrze się orientowałem, mówiła właśnie o pakcie zawartym przez wampiry i wilkołaki w siedemnastym wieku w Lizbonie. W sumie to bardzo ciekawie opowiadała, jednak jej wykład został nagle przerwany.
- Pani dyrektor, bardzo przepraszam za przerwanie wykładu, ale przyprowadziłam nowego ucznia. - powiedziała Mercer, wchodząc do sali, a za nią wszedł brązowowłosy chłopiec, który wyglądał na bardzo przestraszonego i tulił się do dziewczyny. - Sam, to jest pani dyrektor Collins, o której ci mówiłam.
- Cześć, Sam. - dyrektorka uśmiechnęła się do szatyna, który jeszcze mocniej przywarł do Flory. - Wiesz, że długo cię dzisiaj szukałam?
- Ja... ja... się zgubiłem. - wyjąkał Sam.
       Collins zaczęła coś do niego mówić przyjaznym tonem, a ja nie mogłem oderwać wzroku od przytulającej młodego wampira brunetki. Sposób, w jaki go przytulała, głaskała po głowie... Jakby był jej młodszym bratem. Rodzina Mercer nie żyje, a o ile wiem, to miała czwórkę rodzeństwa, z czego dwóch młodszych braci, młodszą siostrę i starszego brata. Widocznie ten chłopiec musiał obudzić w niej uśpione siostrzane uczucia. Nie wiedzieć dlaczego, zrobiło mi się jej żal. Co jak co, ale nikt nie zasługuje na to by nie mieć rodziny. Nawet Flora. Kiedy w mojej głowie trwała gonitwa myśli, dyrektorka powiedziała coś, co od razu przykuło moją uwagę. 
- Widzę, Sam, że zdążyłeś już polubić Florę, co? - chłopiec niepewnie skinął głową. - W takim razie, Floro, chciałabym, żebyś zajęła się tym chłopcem do czasu, kiedy nie poczuje się w naszej szkole pewnie i swobodnie.
- Dobrze, pani dyrektor. Zrobiłabym to nawet bez pani prośby. A co z lekcjami?
- Z tym nie będzie problemu. Twój partner z projektu na psychologię będzie ci przynosił lekcje. Mogę cię o to prosić, Niall? - kobieta spojrzała na mnie prosząco.
- Tak, pani dyrektor. - przytaknąłem niechętnie. Ale... czy po tym co zobaczyłem, ta niechęć była uzasadniona? I prawdziwa?

Jo:

       Kiedy lekcje się skończyły, Flora przyprowadziła tego małego, Sama, do świetlicy, gdzie siedzieliśmy już w naszym stałym miejscu. Mały nadal był przerażony, co właściwie było zrozumiałe. Okropnie mi go żal. W wieku czternastu lat zostać przemienionym w nieśmiertelną istotę. To straszne, bo Sam to jeszcze dziecko. I pozostanie nim już na zawsze, pomyślałam ze smutkiem, przyglądając się jego białej jak kreda twarzy i ogromnym, szaro-niebieskim oczom.
- No, Sam. Poznaj moich przyjaciół. To są Jo, Evie, Gwen, Zayn, Louis i Harry. Ten blondyn natomiast to Niall, ale ja mówię do niego po nazwisku. - dziewczyna położyła dłonie na ramionach szatyna.
- Cześć, Sam. - wszyscy posłaliśmy mu przyjazne uśmiechy. Chłopiec również się uśmiechnął, choć trochę niezdarnie i nieśmiało.
- Cześć. - szepnął, przysuwając się nieznacznie do Flory.
- Hej, skarbie, nie bój się! Oni nie gryzą! Jestem pewna, że się polubicie. - powiedziała z przekonaniem brunetka. 
        I miała rację! Sam to bardzo fajny chłopiec, który pomimo sytuacji w jakiej się znalazł, potrafi zdobyć się na mały uśmiech. Przy pierwszym spotkanie nieśmiały, ale kiedy poczuje się śmielej w czyimś towarzystwie, buzia mu się nie zamyka. Z uśmiechem przysłuchiwaliśmy się jego wesołej gadaninie, kiedy nagle zamilkł.
- Czemu przestałeś opowiadać? - spytał zdziwiony Zayn.
- Flora zasnęła. - oznajmił cicho. 
       Faktycznie. Panna Mercer spała słodko, z głową opartą na ramieniu Louisa, który nawet tego nie zauważył.
- Zaniosę ją do pokoju. - zaoferował Tomlinson.
- Nie, ja to zrobię. - powiedział szybko Niall, czym nas zdziwił. Zadziwiająco delikatnie wziął ją na ręce i nie patrząc na nikogo, wyszedł ze świetlicy. Kiedy zapadła trochę krępująca cisza, Evangelina wzięła Sama za rękę i jego również stąd zabrała. Gdy zniknęli, Harry zadał pytanie, które nurtowało nas wszystkich już od samego rana.
- Jak myślicie, o czym Flora i Niall mówili rano w jadalni?

--------------------------------

 Hej, trzymajcie rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Tyle. Elo melo! =D

6 komentarzy:

  1. Next!!! :-* jak (ostatnio) zwykle pierwsza :-D /Paro

    OdpowiedzUsuń
  2. Łał, świetny rozdział (jak zresztą zawsze)!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jesteś wspaniała :D
    nie mogę się doczekać następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział :)
    Uwielbiam jak opisujecie te wszystkie wydarzenia. Bo robicie to w taki "lekki" sposób :)
    Awwww to było takie slodkie jak Niall się zaoferował i zaniósł Flo do pokoju<3 od teraz będę shipować Fiall.
    Ily :*
    @LouehAngel

    OdpowiedzUsuń
  5. NO BŁAGAM CIE CO W TAKIM MOMENCIE ROZDZIAŁ SIE KONCZY? DAWAJCIE MI TU NASTĘPNY BO OSZALEJE :D
    uwielbiam Sama :) Slodki dzieciak :)
    Louis nagle jaki Anioł,pozwala podopiecznej spac na swoim ramieniu. Ona wgl wie,ze miala Anioła Stroza ?!
    No i Niall. TEMU CO ?!
    Ja tu potrzebuje nowego rozdzialu :D
    Weny ;* :)
    Syl xx

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz!
Komentarz to dla nas motywacja, a dla Was motywacja to nowy rozdział, dlatego komentujcie! :)