poniedziałek, 26 maja 2014

15. I'm so sorry, honey. I'm so sorry, that I was such an asshole.

Istnieją dwa rodzaje przeprosin. Jeden podszyty żalem za tym co się utraciło, i ten drugi, prawdziwy: prośba o przebaczenie, bez żadnych podtekstów. - Emily Giffin

Flora:

- Musimy porozmawiać, Flo.
          Zadrżałam, gdy użył zdrobniałej formy mojego imienia. Wiem, że wszyscy nasi przyjaciele czasem się tak do mnie zwracają, jednak nic nie mogę poradzić na to, że gdy Niall tak mówi, przyprawia tym moje serce o dużo szybsze tempo bicia. Przełknęłam bezgłośnie ślinę, czując jak w moim gardle zjawia się powoli powiększająca się gula. 
- O czym? - ledwie udało mi się wykrztusić.
- Musimy sobie wyjaśnić wiele rzeczy. - Jego głos był spokojny, jednak po ułożeniu Jego ramion zauważyłam, że jest spięty, przez co ja również lekko się spięłam. Blondyn wziął jeden, krótki wdech i spojrzał na mnie poważnym wzrokiem. - Czy to prawda, co dzisiaj powiedziałaś, gdy się pokłóciliśmy? Że mnie kochasz?
           Spuściłam wzrok, na zmianę otwierając i zamykając usta. Pragnęłam powiedzieć Tak. Kocham Cię jak totalna wariatka, jednak jakbym nagle straciła głos. Cisza przedłużała się z każdą chwilą, więc w końcu, nie unosząc spojrzenia, kiwnęłam potakująco głową. Usłyszałam jak wypuszcza ze świstem powietrze. Nie wiedziałam czy z ulgi, czy dlatego, że nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Mimo wszystko zrobiło mi się przykro, bo pomyślałam, że bardziej prawdopodobna jest ta druga opcja. Ale w takim razie dlaczego urządził mi dzisiaj taką scenę zazdrości?
         Usłyszałam kroki, więc zdziwiona spojrzałam do góry i niemal od razu utonęłam w Jego ramionach. Znowu zebrało mi się na płacz, i mimo tego, że próbowałam się za wszelką cenę powstrzymać, zaczęłam cicho szlochać.
- Ciii, kochanie... - szepnął z ustami tuż przy czubku mojej głowy. - Ja też Cię kocham, Flora. Tak bardzo Cię przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam, że byłem takim cholernym dupkiem. Czy kiedykolwiek mi to wybaczysz?
          Czy ja śnię? Niall mnie kocha, a nie nienawidzi? To sen, prawda? Piękny sen, z którego za chwilę się obudzę? Nieświadomie te dwa ostatnie pytania zadałam na głos, co uświadomił mi Nialler, odpowiadając na nie cicho:
- Nie, to żaden sen. Tylko rzeczywistość.
          Zaczął zbliżać swe kuszące usta, a ja - z natury niecierpliwa osóbka - wpiłam się w Jego malinowe wargi z tłumioną namiętnością. Po moim ciele rozeszły się bolesne dreszcze, na które w pierwszej chwili nie zwróciłam uwagi. Jego rozgorączkowane dłonie zanurkowały pod moją koszulkę, parząc swym dotykiem moją nagle wrażliwą skórę. Po chwili moja bluzka wylądowała na podłodze, tak samo ja T-shirt Nialla. Zaczęłam cofać się wraz z blondynem, aż w końcu nogi się pode mną ugięły i opadliśmy na łóżko, nie przerywając pocałunku. Zaczynało mi brakować powietrza, ale za nic w świecie nie chciałam się od niego oderwać. Przylgnęliśmy do sienie, rozpaczliwie próbując przypomnieć sobie i na nowo zapamiętać każdy skrawek naszych do granic rozgrzanych ciał. Niall ze swymi cudownymi ustami przeniósł się na moją szyję, doskonale pamiętając, że to moje najwrażliwsze miejsce. Po moim ciele rozeszła się mocniejsza fala bólu. Nasze usta ponownie się ze sobą zetknęły, jednak tym razem ból był tak silny, że z jękiem oderwałam się od Niego.
- Ty też poczułeś ból? - wysapałam. Kiwnął niepewnie głową. Ponownie jęknęłam i czując na sobie płomienny wzrok Nialla, zaczęłam myśleć.
      Ani we Florencji, ani nawet tu w tej szkole nie zdarzało się, żebym przez pocałunek Nialla czuła ból. Spojrzałam na chłopaka w zamyśleniu, gdy nagle coś mi mignęło na jego przedramieniu. - Pokaż mi swoją rękę. - zażądałam cicho.


Niall:

          Zdziwiony podałem Jej rękę. Chwyciła ją w swoje drobne dłonie i zaczęła wpatrywać się w jeden punkt na mojej skórze.
- Co się stało? - spytałem.
- Czy widzisz na moim ramieniu run wyglądający jak trzy połączone ze sobą kosy?
        Spojrzałem na jej ramię, ze zdziwieniem dostrzegając coś takiego.
- Co to jest?
         Westchnęła, nagle zrozpaczona i zerknęła na mnie smutnym wzrokiem, od którego serce mi się krajało. Nie puściła mojej ręki.
- Ten run w odległych czasach był używany jako kara, na przykład za nieposłuszeństwo wobec swojego pana. Nakładano go, najczęściej przez czarownika, na kobietę i mężczyznę, którzy bardzo się kochali. Przez run nie mogli się za długo dotykać z podtekstem seksualnym, całować, a kochaniu się już nie było mowy, bo to ostatnie prowadziło nawet do śmierci. Reszta sprawiała jedynie silny ból obydwojgu. W zależności od temperatury ciał kochanków. Im wyżej podnosili nawzajem temperaturę swoich ciał, tym coraz bardziej cierpieli.
           Słuchałem Jej wykładu z trwogą. Skąd Ona to wszystko wie? I jeszcze ważniejsze, komu to coś takiego zawdzięczamy? Czy mógł to być ten, jak mu tam było... Alexander? W końcu jest czarownikiem, a wywnioskowałem to z tego, że wtargnął do mojego snu, a to potrafią tylko oni.
- I co my teraz zrobimy? - westchnąłem. Spojrzała na mnie tymi swoimi cudownymi czarnymi oczami. Czaiło się w nich tyle smutku, aż myślałem, że serce mi w końcu pęknie, jednak uśmiechnęła się do mnie dzielnie.
- Coś wymyślę. - obiecała cicho. - Możesz ubrać koszulkę? Chciałabym, żebyś tu jeszcze posiedział, a sądzę, że Twoja goła klata nie pomoże mi utrzymać rąk przy sobie.
- Już się robi. - zaśmiałem się i spojrzałem na Nią figlarnie. - Ale to tyczy się również Ciebie.
         Zachichotała. Założyliśmy te koszulki i razem położyliśmy się na łóżku Flory. Przytuliłem Ją, kładąc dłonie na Jej talii, a Ona położyła swoją głowę na mojej piersi. Nie był w tym żadnego podtekstu seksualnego. Po prostu chcieliśmy się nawzajem pocieszyć. Bezwiednie, niemal odruchowo, zacząłem opuszkami palców kreślić drogę od palców Flo, smukłych i szczupłych jak u pianistki, aż do delikatnego łuku Jej barków.
- Kocham Cię. - szepnąłem, przymykając oczy. Nie usłyszałem odpowiedzi, a Jej miarowy oddech podpowiedział mi, że zasnęła. Uśmiechnąłem się lekko. Poczułem jak ogarnia mnie nagłe zmęczenie. Odetchnąłem głęboko i już po chwili sam spałem, z Florą w ramionach.


Liam:

       Udało mi się jakimś cudem znaleźć wszystkich, prócz Nialla i Flory oczywiście, w świetlicy. Przez ten "wypadek" Horana zacząłem myśleć nad przyjaźnią naszej dziesiątki. Za dużo między nami tajemnic.
- Słuchajcie. - zacząłem cicho i poczekałem, aż spojrzenia wszystkich skupią się na mnie. - Między nami jest zbyt dużo sekretów. Każdy z nas coś ukrywa, a to raczej nie służy naszej przyjaźni.
- Do czego zmierzasz? - spytała Jo.
- Uważam, że wszyscy, a najbardziej Niall i Flo, powinniśmy odkryć wszystkie karty. Dzieją się dziwne rzeczy, na które nie mamy wpływu i jeśli chcemy by nasza przyjaźń przetrwała wszystko, nawet to najgorsze, musimy ze sobą szczerze porozmawiać.
- Od kiedy to specjalizujesz się w takich gadkach? - zapytał trochę rozbawiony Zayn.
- Od dzisiaj. - uśmiechnąłem się. - Zaraz pójdę do Flory i Nialla i z nimi pogadam...
- Nie! - przerwał mi Louis. Spojrzeliśmy na niego zdziwieni. - Nie przeszkadzaj im teraz. Rozmawiają ze sobą szczerze, wiesz, tak pierwszy raz od początku szkoły. Najwyżej ja im to później przekażę. 
- Aha. - wolałem się teraz nie dopytywać o szczegóły. Jeśli Niall i Flo zechcą się z nami podzielić nowościami to zrobią to z własnej woli. 


No i witam po tak długiej przerwie!
Wybaczcie, że wcześniej ten rozdział nie został wstawiony, ale mam zbyt dużo na głowie, więc rozdziały niestety spadły na razie na dalszy plan.
Mamy z Lolu nadzieję, że rozdział Wam się podobał. :D
I taki mały newsik: 10 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ 16! Może to Was zachęci do komentowania? 
Do zobaczenia!
Kat xx.

PS. Złóżcie swoim mamom najlepsze życzenia z okazji DNIA MATKI!