środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt!

To jeszcze nie rozdział, ale on jeszcze tak naprawdę nie jest napisany (świąteczna szczerość :P), ale postaramy się go napisać jak najszybciej, by go jak najszybciej wstawić. Ale nie o tym.

Ponieważ dzisiaj jest Wigilia, chciałybyśmy Wam wszystkim życzyć 
  • wesołych świąt;
  • super prezentów;
  • dużo dobrego jedzenia;
  • zdrowia, szczęścia itp.;
  • pijanego Sylwestra :D
  • szczęśliwego Nowego Roku!
  • oraz tego, by wszyscy, co czytają to opowiadanie, wytrwali z nami do końca tej historii :)
Życzenia mało oryginalne, ale co się dziwić, skoro niedawno wróciłam z Wigilii u dziadków w... hm... jakby to tak ładnie ująć w słowa... w troszkę odmiennym stanie niż na co dzień [czyt. po kilku kieliszkach wina pół wytrawnego (swoją drogą mołdawskie, bardzo dobre :D) i jednym kieliszku wódki na wiśniach wypitym w tajemnicy przed wszystkimi z siostrą cioteczną] i coś ciężko mi się teraz myśli.

No, to jeszcze raz wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń i wgl, życzymy Wam my: Lolu i Kat xx.

Do zobaczenia przy okazji nowego rozdziału! :*

PS. No i oczywiście życzymy wszystkiego najlepszego naszemu kochanemu Louisowi, który to kończy tego dnia, o ile się nie mylę - jak tak to mnie poprawcie, bo słaba z matmy jestem i nie umiem liczyć :P - 23 lata. Jemu również życzymy tego, co Wam (no, może oprócz tego ostatniego punktu :P)
PS2. Ach, no i chciałam poinformować wszystkich, że ja (czyli Kat) postanowiłam napisać moje ostatnie opowiadanie o One Direction (i w sumie nie tylko, ale o tym dowiecie się może kiedy indziej), które zacznę publikować w przyszłym roku :D. Jeśli ktoś jest zainteresowany to niech pisze, to przybliżę mniej więcej fabułę :)

sobota, 6 grudnia 2014

19. She's gone.

Ktoś tutaj był i był, a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma. - Wisława Szymborska


Niall:

       Poderwałem się gwałtownie z podłogi, gdy się ocknąłem. To, co zobaczyłem... co zobaczyliśmy... O mój Boże... Biedna Flo. A ja Ją przez tyle czasu tak okropnie traktowałem! Co ze mnie za wampir... Przejechałem dłonią po twarzy, próbując się pozbyć w jakiś sposób mgły spowijającej mój wzrok. Pozostałości po śnie wywołanym przez Alexa. 
- Mój Boże... - z zamyślenia wyrwał mnie drżący głos Evie. Spojrzałem po przyjaciołach. Wszyscy wstawali na chwiejnych nogach z podłogi, próbując dojść do siebie po tym, co zobaczyliśmy.
- Nie mogę uwierzyć... - szepnął Harry. Jego oczy były szeroko otwarte, a źrenice bardzo rozszerzone, zasłaniające niemal w całości zieleń jego tęczówek. - Zabić w tak bestialski sposób swoją rodzinę tylko dlatego, że Flora nie chciała oddać mu swojej mocy? Przecież to chore!
- Ale to jest Alex. Nie zawaha się przed niczym. Widzieliście, że nawet wtedy jak Flora prawie popełniła samobójstwo, nie dał jej umrzeć. Nie dał jej odejść w spokoju, tylko sprawił, że została na tym świecie tylko po to, żeby być przez niego dręczona. - głos Louisa był dziwnie przytłumiony, jakby mówienie sprawiało mu niejaką trudność. Uświadomiłem sobie, że poniekąd właśnie tak jest. Lou był Aniołem Stróżem Flory i nie zdołał jej obronić w momencie, kiedy naprawdę było trzeba. Nie było go na miejscu i nie widział tego, co się wydarzyło tamtej nocy. - Gdybym tylko wtedy dotarł na czas. Gdybym nie dał się złapać demonom wysłanym przez Alexa, oni wszyscy prawdopodobnie by żyli.
- Tego nie wiesz. - powiedziałem łagodnie. - Nawet jakbyś dotarł na czas, ich było zbyt dużo, nawet jak na Anioła. Sam nie dałbyś im rady. A poza tym, Alex na pewno znalazłby jakiś inny sposób, żeby cię unieszkodliwić. Więc nie możesz się obwiniać, tak samo jak Flora nie może obwiniać siebie. 
- Niall ma rację. - poparła mnie stanowczo Sophie. Wydaję mi się, że ona najbardziej z nas wszystkich rozumie to, co przeżywała Flo przez te wszystkie lata. Właściwie to sama przeżywała to samo, tyle że przez krótszy okres czasu. Sophie również widziała śmierć swojej rodziny i nic z tym nie mogła zrobić. 
- Musimy do niej iść i z nią porozmawiać. - oznajmił Zayn. - Teraz już rozumiem, dlaczego to wszystko powiedziała, kiedy byliśmy u niej, ale to nie zmienia tego, że jesteśmy jej przyjaciółmi i musimy jej pomóc, musimy ją ochronić przed Alexem.
          Wszyscy mu przytaknęliśmy. 
- Ej, a czy tylko ja zauważyłam podobieństwo między Alexem a profesorem Morganem? - spytała nagle Gwen. Zamyśliłem się. 
- Faktycznie, wyglądają bardzo podobnie, ale chyba nie sądzisz, że to jedna i ta sama osoba. - mruknął Liam.
- Chryste Panie! - szepnął Louis i pobladł nagle. Spojrzałem na niego.
- Czy ty chcesz...
- Tak. - nie pozwolił mi dokończyć. - Jak mogłem być taki ślepy i tego nie zauważyć?! Alex i Rydhian Morgan to jedna i ta sama osoba!
          W chwili, gdy  to wypowiedział, po szkole rozszedł się czyiś krzyk. Tym razem nie był on jedynie w naszych głowach. Ale tym razem także należał on do Flory.


Flora:

       Ciskałam w jego stronę zaklęciami różnego rodzaju, w głowie mając tylko jedną myśl. Zabić go. Za to,  że zabił moją rodzinę. Za to, że zamienił moje życie w istne piekło. Za to, że stanowił zagrożenie dla moich przyjaciół. Za to, że on żyje, a moi bliscy nie. Krzyknęłam, gdy jego zaklęcie trafiło mnie w ramię. Zaczęliśmy się okrążać, jak zwierzęta szykujące się do skoku. Musiałam się znaleźć jak najbliżej drzwi. Chciałam nas stąd wydostać, żeby przypadkiem nie wysadzić mojego pokoju i nie zrobić nikomu krzywdy. Kiedy w końcu znalazłam się dostatecznie blisko wyjścia, zamarłam. Do moich uszu dotarł dźwięk pospiesznych kroków. Alex również je usłyszał i uśmiechnął się szeroko. Zacisnęłam szczękę i zrobiłam jedyną rzecz, która mi przyszła do głowy. Wybiegłam z pokoju. Prędkość wampira jednak się czasem na coś przydaje, pomyślałam, gdy znalazłam się już na zewnątrz. Była połowa marca, ale mimo to śnieg jeszcze ozdabiał ziemię swoją bielą. Stałam chwilę i wdychałam świeże powietrze, gdy nagle czerwony promień świsnął mi koło ucha. Odwróciłam się szybko i dostrzegłam bruneta z uniesioną ręką, wycelowaną we mnie. Walka zaczęła się na nowo. Zaklęcia latały między nami niczym piłka podawana z rąk do rąk. W między czasie myślałam, jak mogę go unieszkodliwić. Mój żywioł na dworze na nic się przyda, śnieg skutecznie ugasi ogień w mgnieniu oka. Przydałaby mi się pomoc, ale musiałam liczyć na siebie. 
- Flora! - usłyszałam nagle głos Josie. Obróciłam się i to był mój błąd. Alex trafił mnie zaklęciem, które miało mi zadać niewyobrażalny ból. Wciągnęłam ze świstem powietrze, zachłystując się nim. Zgięłam się w pół, a moje gardło opuścił długi krzyk, pełen cierpienia. Wzrok zasnuła mi mgła, a w głowie wybuchł pożar. Czułam się, jakby ogień trawił mój organizm od wewnątrz. Ktoś coś krzyknął, ale nie potrafiłam rozpoznać słów. Nagle czyjeś ramiona mnie dźwignęły i to było ostatnie, co zapamiętałam, zanim straciłam przytomność.


Louis:

- Zniknęła. - szepnąłem. Upadłem na kolana, czując ból w klatce piersiowej. - Zabrał ją. Znów zawiodłem. 
         Zacisnąłem powieki, spod których wydostały się dwie łzy i spłynęły po moich policzkach. Obiecałem, że będę ją pilnował, że będę chronić Florę, za wszelką cenę. I zawiodłem. Pozwoliłem by Alex ją zabrał nie wiadomo gdzie. Co ze mnie za Anioł... Czyjeś ramiona objęły mnie delikatnie. 
- Louis, nie zadręczaj się. - szepnęła Evie, opierając podbródek na moim barku. Jej oddech załaskotał moje ucho. - Wcale nie zawiodłeś. Jeszcze nie. Zawiedziesz dopiero wtedy, gdy pozwolisz, by Alex ją zabił. Musisz ją odnaleźć. Byłeś jej Aniołem Stróżem, wciąż łączy was więź. Możesz ją wyczuć, to gdzie jest.
      Słowa Evangeliny były bardzo sensowe, ale docierały do mnie powoli. Tak, mogę ją wyczuć. Więc nie wszystko jeszcze stracone. Wyczuję to, gdzie jest, pójdę tam i ją uratuję. I zawiodę dopiero wtedy, gdy pozwolę na to, by Alex zabił Flo. Powoli podniosłem się z ziemi, a Evie wraz ze mną Wszyscy patrzeli na mnie wyczekująco, gdy zamknąłem oczy. Musiałem się skupić, by ją znaleźć. Wziąłem kilka głębokich wdechów pozwalając, by mroźne powietrze dostało się do moich płuc. Mijały sekundy, które powoli zamieniały się w minuty, aż w końcu udało mi się ją wyczuć. Była daleko, ale nie aż tak. Otworzyłem oczy i spojrzałem na przyjaciół, których spojrzenia były pełne nadziei.
- Wiem, gdzie ona jest.


Kasia mnie zabije, ale chyba odchodzę z bloga.. 
Zawodzę ostatnio. jestem najgorsza.
Kocham Was. 
lolu

Oj tak, Lolu wie co ją czeka.
Nie no, a tak na poważnie to strasznie mi przykro, że Lolu myśli o odejściu, ale to Jej decyzja i niezależnie od tego zawsze będę ją wspierać itp.
!MIN. 6 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ 20!
Liczymy obie na Was!
Kat xx.