wtorek, 28 lipca 2015

22. I don't know whose emotion is stronger: love or hatred.

Miłość, nienawiść. Dzieli je taka cienka 
linia - Katherine Pierce (Pamiętniki Wampirów)

Alex:

Krzyki Florence przeplatały się z szybszym biciem mego serca. Uwielbiam zadawać ból, a jeżeli ten ból ma odczuwać ona, to jeszcze lepiej. Tortury podnosiły poziom adrenaliny w mojej krwi i w pewnym sensie czułem się wtedy jakbym wypił kilka szklanek dobrej whisky. Jakby to ująć bardziej na miarę dzisiejszych czasów? Jakbym był... na haju. Tak, to dobre określenie. Patrząc jednak na to, jak Florence stara się nie zwijać z bólu, by nie dać mi jeszcze większej satysfakcji, zacząłem się zastanawiać nad sensem tego wszystkiego. Moja kuzynka miała mnie za szalonego, sadystycznego, socjopatycznego fanatyka opętanego wizją nieskończenie wielkiej mocy, którą może mi dać. Prawdopodobieństwo tego, że ma rację, było bardzo duże. Kiedyś byliśmy sobie bardzo bliscy, traktowaliśmy się jak rodzeństwo, którego nie miałem. Gdyby wtedy, siódmego lipca tysiąc osiemset siedemdziesiątego piątego roku oddała mi dobrowolnie, chociaż większą część swojej mocy, dzisiaj ta scena nie miałaby miejsca. Być może nie musiałbym zabijać stryjostwa i kuzynów i te minione sto trzydzieści dwa lata wyglądałyby zupełnie inaczej. Czy mam wyrzuty sumienia?
- To jak, droga kuzyneczko? - spytałem pozornie miłym tonem. - Pójdziemy na ugodę?
- Na ugodę? - prychnęła, a strużka krwi spłynęła po jej brodzie. Z pewną niechęcią, musiałem przyznać, że podziwiałem ją za ten jej upór. No, ale cóż, to dziedzictwo O'Casey wymieszane z włoskim temperamentem sprawiało, że była stokroć razy bardziej uparta ode mnie. - Ja mam umrzeć tylko po to, byś zdobył moją moc? I ty to nazywasz ugodą? Cóż, chyba muszę cię zawieść, gdyż mamy inne definicje ugody, kochany kuzynie – uśmiechnęła się krzywo, pomimo bólu, który na pewno jej doskwierał. Zacisnąłem gniewnie zęby, zamachnąłem się i używając do tego całej mojej siły, spoliczkowałem ją.
Nie. Nie mam wyrzutów sumienia. To jest najlepsza rzecz, jaką mogę w tej chwili zrobić. Torturować biedną i bezbronną Florence, która wkrótce sama będzie mnie błagać o śmierć i dobrowolnie odda mi swoją magię. Tak, jestem sadystą. Nie, nie jest mi z tym źle. Nawet się z tego cieszę. Nie mam dzięki temu żadnych skrupułów, jestem wolny od poczucia winy. To cudowne uczucie.
A może jednak masz wyrzuty sumienia? W końcu to twoja kuzynka, twoja krew...
Poczułem wątpliwości. Do tej pory nie czułem wyrzutów sumienia, nigdy, nawet kiedy zabiłem stryjostwo i resztę kuzynów. Byłem wtedy zbyt opętany wizją nieskończenie wielkiej mocy. A jak było teraz? Wciąż zależało mi na jej magii, to się nie zmieniło. Jednak to nie zmieniało faktu, że rodzina zawsze była dla mnie ważna, przynajmniej ta najbliższa. A kiedyś mogłem naszą małą Florę do niej śmiało zaliczyć. Była mi tak bliska, niczym siostra, której nigdy nie miałem. Na swój sposób ją kochałem. Lecz również jej nienawidziłem. Nie wiem, która emocja jest silniejsza: miłość czy nienawiść. Nie umiem tego stwierdzić teraz i nawet za kilkaset lat też pewnie nie byłbym w stanie obiektywnie tego stwierdzić. Teraz może mi się wydawać, że silniejsza jest nienawiść, a za chwilę powiem, że to jednak miłość.
- Alex, co się z tobą stało? - spytała słabo Flora, a w jej głosie zabrzmiał ogromny smutek. Wydaje mi się, że pogodziła się już z tym, że ją zabiję, choć ja już nie byłem tego taki pewien. - Kiedyś byliśmy tak blisko, byłeś dla mnie tak samo ważny jak Leon czy Maddie. Kochałam cię jak starszego brata i myślałam, że ty też mnie kochasz – Czy ona czyta mi w myślach? - Dlaczego ich wszystkich zabiłeś? Dlaczego nie zabiłeś też mnie?
- Nie wiem – szepnąłem, tracąc powoli pewność siebie. Florence sprawiała, że sam podważałem słuszność wszystkiego, co do tej pory zrobiłem. - Może byłem zbyt zaślepiony?
- Alex, jeszcze nie jest za późno, by wszystko naprawić. Nie zwrócisz im życia, ale możemy sprawić, że znowu będziemy dla siebie rodziną – była coraz słabsza, a iskry wokół niej, symbolizujące magie, stawały się coraz jaśniejsze. Nie wiedziałem co się dzieje. Widziałem, że za wszelką cenę stara się pozostać przytomna, a ja zacząłem się zastanawiać, czy nie potraktowałem jej za ostro. Jakiś głos mi podszeptywał, że robiłem źle, że będę żałował tego wszystkiego do końca swoich dni. Ten głos przemawiał do mnie tak długo, aż w końcu zacząłem myśleć tak, jak on. Chryste, przecież ją torturowałem! Tylko po to, żeby zdobyć pieprzoną magię!
W tamtej chwili zaczęły walczyć ze sobą dwie osobowości. Jedna, która chciała mocy Flory i druga, która nie chciała zrobić jej krzywdy, a która do tej pory była spychana przez tą pierwszą. Złapałem się za głowę i ukląkłem przy Florze, która przypatrywała mi się półprzytomnym lecz zmartwionym wzrokiem. Iskry wokół niej raziły mnie w oczy. Wyglądała jak wielki neon informujący o tym, że ma magię do oddania. Jęknąłem głucho i nagle poczułem, która z osobowości wygra. Nie mogłem do tego dopuścić. Obydwie osobowości były silne, jednak chciałem, by to ta druga wygrała. Nie chcę robić jej więcej krzywdy, ale nie wiem, czy starczy mi silnej woli. Nie wiem, co zwycięży w tej walce: miłość czy nienawiść do niej? Flora podczołgała się do mnie i położyła dłoń na ramieniu.
- Zwalcz to, Alex – szepnęła. Skąd ona wie, co się dzieje w mojej głowie, skoro ja nawet tego nie rozumiem aż tak dobrze? - Dasz radę. Znów możemy być rodziną. Jak za starych, dobrych czasów.
Dlaczego ciągle o mnie walczy? Po tym co robiłem? A raczej, po tym co zrobiło moje alter ego? Przecież to niedorzeczne! Jestem potworem. Nie ma dla mnie ani litości, ani zrozumienia. To, co robiłem, było straszne i nic mnie nie usprawiedliwia, może prócz rozdwojeniem jaźni.
- Nie potrafię – jęknąłem. To była prawda. Nie umiałem tego zwalczyć, choć próbowałem z całych sił. Nie chcę jej robić krzywdy! Jednak moja miłość do niej nie była tak silna, jak nienawiść. Czułem, jak mroczna strona mnie wciąga, spychając do samych krańców umysłu tą dobrą część, biorącą odpowiedzialność za miłość, radość i inne pozytywne cechy, które czerpałem z robienia pozytywnych rzeczy. - Przykro mi, Floro...
Zamknąłem oczy, a kiedy ponownie je otworzyłem, dobry Alex zniknął. Nie wiem, czy na dobre czy nie, ale teraz zwyciężyło moje mroczna „ja”. Podniosłem się z klęczek i uśmiechnąłem chłodno do Florence, która zamknęła z bólem oczy. Część mnie, zamknięta w złotej klatce, krzyczała ogłuszająco: Nie rób jej krzywdy! Proszę, tylko nie rób jej krzywdy! Jednak moja mroczna część nie znała czegoś takiego jak miłość czy współczucie. Czuła tylko nienawiść.
- Jak widzisz, Florence – zacząłem cichym głosem, na dźwięk którego drgnęła nieznacznie, co mnie ucieszyło. Ten drugi krzyczał Niech tylko jej włos z głowy spadnie, to pożałujesz! Prawie zachichotałem, słysząc to. - Ten dobry Alex zniknął. Zostaliśmy tylko ty i ja.
- Nie wierzę ci – syknęła, zaciskając zęby. - Wiem, że mój kuzyn jest tam w środku i wcale nie chce mi zrobić krzywdy.
- Tak, jest tam, głęboko ukryty w zakamarkach tego wielkiego umysłu, ale nie pozwolę mu się wydostać na zewnątrz. Będziesz musiała mnie zabić, żeby zobaczyć aniołka Alexa.
- Uwierz mi, że to zrobię – mruknęła i poderwała się do góry, mimo fizycznego bólu, który czuła. Iskry ją otaczające zajaśniały jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. W jej dłoniach zaczęły się formować kule ognia – fizyczne manifestacje żywiołu, który jest jej przypisany – które po chwili rzuciła we mnie. Ciskała we mnie ognistymi pociskami, które ledwo co udawało mi się omijać. Jej moc mnie zadziwiała. Była jeszcze większa niż sto trzydzieści dwa lata temu, przez co zapragnąłem jej jeszcze bardziej. Dom zaczął drżeć, bombardowany przez jej złość. Była gotowa mnie zabić, tylko po to, by choć na chwilę odzyskać swojego aniołka. To było nawet godne podziwu, jednak przesiąknięte głupotą. I zamierzałem to wykorzystać. 


Słowem wyjaśnienia:
U Alexa osobiście zdiagnozowałam rozdwojenie jaźni, kiedy studiowałam jego portret psychologiczny, stworzony przeze mnie :P.
Od momentu, kiedy zabił rodzinę Flory, do tego rozdziału przewagę miało jego „alter ego”, jednak kiedy Flora zaczęła do niego przemawiać itp. to w Alexie zaczęły walczyć dwie strony, ta mroczna i ta dobra. Jak myślicie, która strona ostatecznie zwycięży? Bo ja sama tego osobiście jeszcze nie wiem. 


Hej, tu Oliwia. Nie wiem czy mogę to dodać, ale sądzę, że już i tak ten blog za długo nie będzie trwał, pewnie i tak nikt tego nie czyta. Pytania kierować w komentarzach. Osobiście odpowiem.Pa.xx

niedziela, 3 maja 2015

Hello?! Is there somebody?!

Czy ktoś tu jeszcze zagląda?!
Wiemy, że dawno nie wstawiałyśmy rozdziałów, ale Loluś miała egzaminy gimnazjalne, a ja 4 i 5 maja piszę próbne matury z polskiego i matmy, więc sami widzicie, że miałyśmy w ch.... dużo roboty i historia stanęła w miejscu, ale no...
Czy ktoś jeszcze czeka na ciąg dalszy?
Bo szczerze to się zastanawiam, czy jest warto wstawiać dalsze rozdziały, kiedy praktycznie nikt tego nie czyta.
No cóż...
Przemyślcie sobie, czy dalej chcecie czytać to, co piszemy i napiszcie nam to w komentarzach, bo to dla nas ważne.

Kat xx.

sobota, 7 marca 2015

21. Bond

!!!PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!!!

Najtrwalsze i najpiękniejsze więzi duchowe nawiązywane
bywają od pierwszego wejrzenia - Edgar Allan Poe

Louis:

       Zaciskałem zęby, próbując zdusić w sobie krzyki. Tak samo robiła Flora, w której głowie się znalazłem, przez łączącą nas więź. Nie widziałem miejsca, w którym się znajdowała przez łzy płynące z jej oczu. Ból był prawie nie do zniesienia. Alex wbijał systematycznie Ostrze Gabriela w całe jej ciało, zgrabnie omijając serce. Nie ma co, Alex był urodzonym sadystą i socjopatą. Strach Flo mieszał się z moim. Flora bała się o nas, a ja bałem się o nią i o siebie. Jeśli Alex zabije ją w chwili, kiedy będę w jej głowie, ja też umrę i nie będę mógł nikogo uprzedzić. Próbowałem się jakoś wydostać, ale nie najlepiej mi to szło. Widziałem oczami Florence, jak Alexander nachyla się nad swoją kuzynką.
- Wiesz, że nie musisz cierpieć - szepnął łagodnym tonem. - Możesz to zakończyć w jednej chwili. Wystarczy, że się zgodzisz.
           Poczułem, jak uśmiecha się kpiąco.
- Zapomnij - splunęła krwią na jego buty. Brunet zacisnął zęby i z całej siły kopnął ją w brzuch. Oboje jęknęliśmy głośno. Flora zaczęła tracić przytomność, gdy Alex pociągnął ją za włosy i zaczął szarpać we wszystkie strony. Uznałem, że teraz będzie najlepsza pora, żeby się z nią porozumieć.
Flora? Flora, słyszysz mnie?
         Flora jęknęła.
Louis? Czy ja cię słyszę w mojej głowie? 
Tak. Flora, musisz wytrzymać. Jesteśmy ze sobą połączeni duchowo i muszę się od ciebie na chwilę odciąć, żeby powiedzieć wszystko reszcie.
Nie, Louis, nie zostawiaj mnie! - jej głos był przesiąknięty przerażeniem i rozpaczą, co rozrywało moje serce na strzępy, ale nie miałem wyboru.
Zaraz będę z powrotem. Muszę pogadać z resztą, żeby uważali. Poczujesz, kiedy wrócę, obiecałem, bo nic innego mi nie pozostało.
Dobrze. Louis?
Tak?
Dziękuję. Za... za wszystko. Za to, że jesteś moim najlepszym przyjacielem, i że mnie pilnowałeś nawet, jeśli o tym nie wiedziałam.
Nie ma za co, Flo. Jak powiedziałaś, jestem twoim najlepszym przyjacielem, wzruszenie ścisnęło mnie za gardło. Opuściłem jej głowę i nagle zaczerpnąłem głęboko powietrza, jak człowiek, który dopiero co wynurzył się z wody po dłuższym przebywaniu pod nią. Otworzyłem oczy i zobaczyłem pochylające się nade mną Gwen i Sophie.
- Louis, jak się czujesz? - spytała troskliwie Gwen. Tak, ona się troszczy o wszystkich. 
- Już lepiej - szepnąłem zachrypniętym głosem. - Rozmawiałem z Florą. Trzeba się śpieszyć. Jeszcze nigdy nie była tak przerażona. 
         Zamknąłem ponownie oczy i przykryłem je ramieniem, próbując się uspokoić. Mój oddech zaczął się wyrównywać. Poczułem dziwne pieczenie pod powiekami i z opóźnieniem zorientowałem się, że to łzy. Ja płaczę? pomyślałem zszokowany. Nigdy, ani przez całe anielskie życie, ani życie na ziemi nie wylałem ani jednej łzy. Łzy żalu, przerażenia, rozpaczy, gniewu, radości - nigdy nie uroniłem ani jednej z nich. Więc dlaczego teraz? Odpowiedź była zadziwiająco prosta - kocham Flo, tak samo jak wszyscy tutaj, tylko w inny sposób niż oni. Ja ją znam od urodzenia, znam jej wszystkie wady i zalety i nic się przede mną nie ukryje względem niej. Zadrżałem, gdy to sobie uświadomiłem. To znaczy, podświadomie zawsze to wiedziałem, ale dopiero teraz to do mnie całkowicie dotarło. To było tak oczywiste, że aż śmieszne, bo musiało mi to zająć ponad sto pięćdziesiąt lat. 
- Louis? - spytał niepewnie Harry. Odetchnąłem, próbując odzyskać równowagę psychiczną. Miałem zwyczajny, typowo ludzki napad histerii.
- Dajcie mi chwilę - wykrztusiłem. Zacząłem głęboko oddychać, aż w końcu wróciłem do stanu sprzed kilku chwil. Powoli usiadłem i ocierając łzy z policzków spojrzałem na przyjaciół.
- Wy - wskazałem na Nialla i Evie. - zostajecie tutaj. A my idziemy po Florę.


Flora:

       Bałam się. Po raz drugi w życiu naprawdę, niezaprzeczalnie się bałam. Właściwie, to sama nie potrafię dokładnie określić czego, ale przerażenie ściskało moje serce, mój żołądek, wszystko. Louis, który tak jak obiecał wrócił, był jedyną moją podporą. Dodawał mi otuchy, mówił, żebym się nie poddawała... Co było naprawdę trudne. Alex nie poprzestawał na zwyczajnych torturach. Wykorzystywał wszystkie znane sposoby na torturowanie nie tylko mojej ludzkiej części, ale i wampirzej. Używał do tego wody święconej (tak, wbrew pozorom wampiry są czułe na wodę święconą, chociaż do kościoła mogą chodzić), a przede wszystkim używał Świętego Ostrza Gabriela. Chciałam już umrzeć. Nie chciałam czuć niczego - ani tego bólu, ani tęsknoty za przyjaciółmi... NICZEGO. Jednak, jak to w życiu bywa, Alex nie zamierzał mi niczego ułatwiać. Wręcz przeciwnie, zamierzał wszystko utrudniać. Chciał, żebym cierpiała tak, jak cierpiałam sto trzydzieści dwa lata temu. I, niestety, muszę to przyznać, udaje mu się to.

Niall:
        Nie mogłem uwierzyć w słowa przyjaciela. Jak mam zostać tutaj? Ja, który najbardziej chcę jej dobra, mam zostać i czekać aż nie wiadomo co się stanie? Nie zgadzam się na to!
-Evie, co robimy ? Ja nie mogę tak tutaj siedzieć bezczynnie i czekać, aż uratują Flo. Kocham ją, do cholery, i też chcę ją ratować! - podniosłem głos, dając lekki upust targającym mną emocjom.  
- Niall dobrze wiesz, że to nie jest dobry pomysł. Jesteś jej czułym punktem. Gdyby coś Ci się stało, ona by tego nie przeżyła.Obwiniałaby siebie, taka jest Flora. 
- Czyli musimy tu zostać i czekać ? - dziewczyna tylko pokiwała głową. Westchnąłem i oparłem głowę o zagłówek fotela, przymykając oczy. Nienawidzę bezczynnie siedzieć i czekać na cud. Zwłaszcza jeżeli chodzi o Florę. Właśnie odzyskałem ją po pięćdziesięciu latach i teraz mam znowu ją stracić? Nie ma mowy! 
         Siedzieliśmy tak kilka, może kilkanaście minut w ciszy, kiedy poczułem, że nie mogę tak dłużej siedzieć i nic nie robić. Poderwałem się gwałtownie do góry. Evie spojrzała na mnie zdziwiona.
- Niall? O co chodzi?
- Nie wiem jak ty, ale ja nie mogę tak siedzieć. To szaleństwo! Ja idę. Ty możesz zostać.
            Zacząłem iść w stronę wyjścia.
- Niall, ale nawet nie wiesz, gdzie ona jest! - zawołała, idąc za mną. Uśmiechnąłem się lekko.
- Wyśledzić Louisa i resztę nie jest tak trudno. Wystarczy, że pójdziemy za ich zapachem. - spojrzałem na blondynkę. - Idziesz ze mną?
           Patrzyła na mnie niepewnie przez chwilę, po czym kiwnęła głową z westchnieniem.
- Idę. Ktoś musi przypilnować, żebyś nie zrobił czegoś głupiego.



Dwa słowa od Kat xx:
Hej, ludzie! Przepraszamy, że tak długo czekaliście na rozdział, ale były małe problemy z napisaniem go, ja dodatkowo znowu byłam w szpitalu. Widać świat nie chciał, by rozdział został opublikowany, ale jak widać oszukałyśmy przeznaczenie :D. Ja osobiście nie jestem zbyt zadowolona z rozdziału, przynajmniej ze swojej części (bo Lolu spisała się na medal, pomagając mi przy perspektywie Nialla :)), ale mimo to mam nadzieję, że się podoba.
Jak już chyba kiedyś wspomniałam, miałam zamiar napisać nowe, moje ostatnie opowiadanie o One Direction, ale to stanęło w miejscu, gdyż nie mam żadnego pomysłu, więc pomyślałam, że wezmę się za coś innego i stąd zrodziło się opowiadanie na podstawie mojego ulubionego, ukochanego serialu SUPERNATURAL (niektórzy na pewno go znają). Mam już napisanych kilka rozdziałów i całą fabułę rozplanowaną i mam nadzieję, że kiedy zacznę wstawiać na blogera (coś nie mogę się rozstać z blogerem :P) to zajrzycie, przeczytacie i zostawicie po sobie ślad, nawet jak się Wam nie spodoba. No, rozpisałam się, więc już kończę i oddaję głos Lolu :D. Do zobaczenia wkrótce!
PS. Zbliżamy się już wielkimi krokami do końca tego opowiadania!


Siema Siema. Witam po cholernie długiej przerwie. W sumie, to ja sie za bardzo nie przyczyniłam, ale Katt jak zwykle wymyśla. haha ♥ No i wgl. właśnie się dowiedziałam że to będzie już koniec. W sumie sądziłam tak, że max pewnie 30 rozdziałów, ale jestem ciekawa co ma w głowię moja kochana przyjaciółka. No więc, u mnie chujowo. Jestem w trzeciej gimbazie i jak co poniektórym wiadomo testy za miesiąc ! OMFG. Porażka. Ja swoje opowiadanie zawiesiłam raczej na zawsze. i najprawdopodobniej będzie ono usunięte z bloggera. To chciałabym zacząć publikować na wattpad'zie. chociaż Katy o tym nie wie. Ale sie dowie zaraz .:D No i chyba to tyle. Do następnego ziomeczki. 
lolu xx

piątek, 16 stycznia 2015

20. Pain

Bo są dwa rodzaje bólu, Oskarku. Cierpienie fizyczne i cierpienie duchowe. Cierpienie fizyczne się znosi. Cierpienie duchowe się wybiera. -  Éric-Emmanuel Schmitt "Oskar i pani Róża"

Flora:

        Byłam półprzytomna. Ból rozchodził się po całym moim ciele, choć brunet nie zadał mi ani jednej rany żadną z broni, która znajdowała się w nieznanym mi pomieszczeniu, co dodatkowo wprowadzało w mój umysł zamieszanie. Alex używał zaklęć, nawet tych zakazanych. Patrzył na mnie roziskrzonymi oczami szaleńca, jak wiję się na podłodze pod wpływem cierpienia. Irytowało go jedynie to, że nie krzyczałam. Nie wydałam z siebie nawet pisku, najcichszego. Chciał słyszeć mój agonalny krzyk, który byłby muzyką dla jego uszu. Nie musiałam posiadać zdolności telepatycznych, by to wiedzieć. To było widać w każdym jego ruchu, geście, grymasie, czy spojrzeniu, które mi co chwilę posyłał. Byłam zdziwiona tym, że nie odczuwam strachu, przynajmniej jeśli chodzi o moje życie. Zdążyłam już się pogodzić z myślą, że umrę. Bałam się o przyjaciół, o Sophie, Liama, Gwen. A przede wszystkim o Louisa i Nialla. Oni byli najbliżsi memu na wpół żywemu sercu. Louis był jedynym - prócz Alexa, jednak on jest odpowiedzialny za wszystko co złe - który łączył mnie z przeszłością i dobrymi chwilami. Niall był moją teraźniejszością i chciałam, by był również moją przyszłością. Było mi żal tego, że już nigdy ich nie przytulę, nie pocieszę, kiedy będzie trzeba. Że już nigdy nie powiem Niallowi, że go kocham i nigdy nie pocałuję. Chyba właśnie to sprawiało mi największy ból. Katowałam się wspomnieniami o nich i nie potrafiłam przestać. Próbowałam przenieść się duszą do przyjaciół i zobaczyć co robią, czy są bezpieczni. Chciałam ostatni raz przed śmiercią zobaczyć Nialla i wyszeptać mu do ucha dwa miłosne słowa, nawet jeżeli miał ich już nie usłyszeć. W końcu udało mi się przestać odbierać zewnętrzne bodźce i skupiłam się na tym, do kogo chcę się przenieść. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie wszystkich po kolei. Gwen i jej srebrzyste oczy. Harry'ego i jego dołeczki w policzkach. Evie i jej tatuaż w kształcie gwiazdy na lewym ramieniu. Liama i jego pieprzyk. Sophie i jej łagodny uśmiech. Zayna i jego karmelowy odcień skóry. Jo i jej drobny wzrost. Louisa i koszulkę w paski, w którą był ubrany ostatni raz gdy go widziałam. Oraz Nialla - farbowane blond włosy z delikatnymi brązowymi odrostami i irlandzki akcent.
        Poczułam szarpnięcie w okolicach serca i moja dusza oderwała się od ciała. Otworzyłam powoli oczy i dostrzegłam przyjaciół stłoczonych w moim pokoju. Wszyscy wyglądali na bardzo zdeterminowanych. Westchnęłam cicho i posmutniałam. Czy oni szykują się do tego, by odbić mnie z rąk Alexa? O Boże, nie mogą! Muszę im to wybić z głowy! Tylko jak? Odpowiedź pojawiła się dosyć szybko. Louis jako Anioł - nawet Upadły - ma zdolność widzenia duchów. Podpłynęłam do chłopaka, który właśnie przeczesywał dłonią swoje orzechowe włosy. Położyłam mu dłoń na ramieniu, a Lou drgnął, spojrzał na mnie i odsunął się z krzykiem. No cóż, nie takiej reakcji się spodziewałam. 
- Louis? - zaniepokoiła się Sophie. - Co się stało?
- F... Flora... - wyjąkał, oddychając ciężko i nie mogąc złapać tchu. - J... jej duch tu jest.
- Co?! - Niall zbladł gwałtownie.
- Ja żyję. - zapewniłam blondyna, choć nie mógł mnie usłyszeć. Za to Lou tak. Napięcie w jego ramionach trochę zelżało.
- Mówi, że żyje.
- Louis, posłuchaj mnie uważnie. Nie ratujcie mnie, słyszysz? Macie mnie nie ratować!
- Ale... - zaczął, jednak mu przerwałam
- Nie, Louis. Proszę. Ja już się pogodziłam z myślą, że umrę. Nie boję się. Już się na to przygotowałam. Przyszłam, żeby się pożegnać.
- Jak to pożegnać?! - zerwał się z krzykiem na równe nogi. - Nie umrzesz, jasne?! Nie pozwolę na to! Nikt z nas nie pozwoli! Jesteśmy twoimi przyjaciółmi! Oczekujesz, że się poddamy?
- Tak! - załkałam. Zauważyłam, że Gwen drgnęła, jakby usłyszała moje słowa. - Nie rozumiesz, Lou? Ja już się poddałam. Nie mam siły walczyć dłużej. Najpierw przez osiemnaście lat walczyłam, by wpasować się w rodzinę i nie zawieść jej przez pragnienie bycia normalną. Przez kolejne sto trzydzieści dwa lata walczyłam z Alexem o to, by wieść w miarę normalne życie z tymi, których kocham. Nie uważasz, że to trochę za dużo? Sto pięćdziesiąt lat życia poświęconego walce z czymś, z czym nie można wygrać. Poddaję się. Mam już dość. - rozejrzałam się po twarzach przyjaciół, którzy w napięciu patrzyli na Anioła. Wszyscy, prócz Gwen. Ona patrzyła wprost na mnie. - Przykro mi, Gwen. Nie liczę na to, że mnie zrozumiecie. Ale po części robię to dla was. Jeśli mnie już nie będzie, Alex zostawi was w spokoju. Nie będzie wam już zagrażał. Będziecie bezpieczni.
- Damy sobie radę z Alexem. - oznajmiła mocnym głosem brunetka. - Nie jesteśmy słabi.
- Wiem, że nie. To ja jestem słaba.
- Wcale nie! - zaprzeczyli oboje. Uniosłam rękę, by uch uciszyć. Podpłynęłam do Gwen i przytuliłam ją, choć niestety nie mogła tego odwzajemnić. 
- Kocham cię, Gwenny. Ty, Jo, Evie i Sophie to najlepsze przyjaciółki, jakie mogły mi się trafić. To samo tyczy się chłopców.
- Też cię kocham, Floro. Proszę, nie poddawaj się. Damy radę, ale ty też musisz w to uwierzyć. - szepnęła, walcząc ze łzami. Siedzący obok Harry złapał ją za rękę. Uśmiechnęłam się i nie mogąc się powstrzymać potargałam jego włosy. Nawet nie drgnął, tylko uśmiechnął się ze smutkiem.
- Zawsze zazdrościłam mu tych włosów. - wyznałam. Odsunęłam się od niej i podpłynęłam do Nialla, siedzącego obok Zayna. Spojrzałam na Louisa. - Będziesz mu przekazywał, co mówię?
- Co mówi? - spytał zdławionym głosem blondyn. Upadły przełknął z trudem ślinę.
- Poprosiła mnie, żebym ci przekazywał jej słowa. - wykrztusił. Kiwnął do mnie. Wzięłam dłonie Nialla w swoje, a on - ku mojej uciesze - odwzajemnił uścisk, choć nie mógł mnie widzieć. Patrzył nie na mnie, ale przeze mnie. 
- Kocham cię, Niall. Całym swoim półżywym sercem, całą swoją duszą, umysłem i ciałem. Rozświetliłeś mroki mojego życia, wprowadziłeś kolory w mój szary świat. Jesteś moim słońcem, powietrzem, narkotykiem. - uniosłam jego dłonie do mojej twarzy, po której ciekły słone łzy. Nie musiałam robić żadnych przerw, Louis dokładnie wiedział, co chcę powiedzieć i mówił równo ze mną. - Przepraszam cię za wszystko,co zrobiłam źle w stosunku do ciebie. Za każde kłamstwo, przykre słowo, czy głupi żart. Jedyne, z czym nigdy cię nie okłamałam, to moje uczucia względem ciebie. Moja miłość zawsze była, jest i zawsze będzie prawdziwa i nawet śmierć tego nie zmieni. Pamiętaj o tym. - nachyliłam się i pocałowałam go w czoło. Trzymałam przy jego skórze usta dłuższą chwilę pozwalając, by moje łzy spłynęły na jego policzki, po czym wciąż z ustami przy jego skórze wyszeptałam: - Kocham cię. 
       Odsunęłam się z trudem od niego i spojrzałam na Louisa. 
- Flo...
- Jeśli naprawdę chcecie się bawić w moich wybawców, to mam warunek. Niall i Evie nie mogą z wami iść. Alex ma Święte Ostrze Gabriela do zabijania wampirów. Masz im tego zakazać, rozumiesz?
- Rozumiem. - kiwnął głową.
- Wolałabym, żebyś ruszył sam, bo jesteś niezniszczalny, ale podejrzewam, że reszta mocno by oponowała, więc nic nie będę mówić. - odchrząknęłam, gdy poczułam ból w okolicach brzucha. Zerknęłam w dół i dostrzegłam szybko rosnącą plamę krwi na mojej bluzce. Czyli Alex przeszedł do tortur w starym stylu. Zacisnęłam zęby. - Wiem, że wiesz, gdzie jestem. Obiecaj mi dwie rzeczy.
- Jakie? - pobladł gwałtownie, gdy zobaczył krew, podobnie jak Gwen. 
- Macie na siebie uważać, to raz. Dwa, jeżeli coś pójdzie nie tak, wycofacie się natychmiast, mnie zostawicie.
- Ale Flo... 
- Obiecaj! - zawołałam czując, jak coraz mocniej szarpie mnie w klatce piersiowej. "Złapałam się" za serce i skrzywiłam.
- Obiecuję.
       Uśmiechnęłam się z trudem i w tej samej chwili wróciłam do swojego ciała. Wrócił ból, który przed chwilą poczułam, ze zdwojoną siłą. Już nie mogłam się dłużej powstrzymywać. Zaczęłam krzyczeć.


Gwen:

       Chciało mi się płakać, gdy słuchałam słów Flory skierowanych do Nialla. Łzy w jego oczach tylko to potęgowały. Oni tak bardzo się kochają, a nie mieli szansy, by być ze sobą normalnie w ciągu pobytu w szkole. Wciągnęłam ze świstem powietrze, gdy na ubraniu Flory pojawiła się krew. O Boże, co Alex jej robi? I o co chodzi z tym Świętym Ostrzem Gabriela? Gdy Flora zniknęła, zapadła cisza. Wszyscy w napięciu patrzyli to na mnie, to na Louisa, podczas gdy my patrzyliśmy na siebie. 
- Louis... Oboje dobrze wiemy, że obydwoje się na to nie zgodzą. 
- Wiem. - westchnął niczym udręczony człowiek. 
- Ale o co wam chodzi? - spytał nic nierozumiejący Liam.
- Flora zabroniła Niallowi i Evie iść ją ratować. - wyjaśniłam. Zanim oboje zdążyli zacząć protestować, uniosłam dłoń. - Lou, wytłumacz o czym dokładnie mówiła Flo. 
- Flora zabroniła wam iść, - zwrócił się do dwójki wampirów. - ponieważ Alex jest w posiadaniu Świętego Ostrza Gabriela. To jest legendarny miecz niegdyś należący do Archanioła Gabriela, którym zabijał wszystkie wampiry, które stanęły mu na drodze. Nie wiem, jak je zdobył, ale nie możecie z nami iść. Wszyscy, a przede wszystkim Flora, zadręczaliby się, gdyby któreś was padło ofiarą ostrza. 
- Ale... - Evie i Niall próbowali oponować, jednak po kilku minutach zażartej dyskusji w końcu dali spokój. 
       Zostali jednak, gdy planowaliśmy, w jaki sposób odbijemy Florę. Louis w dalszym ciągu nie chciał nam zdradzić, gdzie przebywa. 
- Alex na pewno zabezpieczył się przed nami. Obstawił teren swoimi sługusami, którzy czekają w gotowości na rozkazy, by... - urwał gwałtownie. Jego twarz stała się kredowobiała, a usta opuścił przeraźliwy krzyk. Upadł na ziemię, kuląc się w kłębek. Podkurczał nogi, jakby próbując zatrzymać ból. Obie z Sophie dopadłyśmy do niego. Louis krzyczał, wił się i trząsł jak w napadzie padaczki, a my próbowałyśmy bezradnie coś zrobić. Delikatnie rozprostowałyśmy jego nogi przy akompaniamencie wrzasków Anioła. Oparłam dłoń o jego brzuch, a wtedy wydał z siebie jeszcze głośniejszy krzyk. Pod dłonią poczułam coś lepkiego. Podniosłam rękę i jęknęłam głośno, widząc ją umazaną we krwi Louisa. Łzy stanęły w moich oczach, podobnie jak Sophie, gdy patrzyłyśmy na cierpienie przyjaciela. Nachyliłam się nad nim i czystą ręką odgarnęłam zwilgotniałe od potu włosy.
- Louis, Lou, powiedz, co się dzieje? - szepnęłam roztrzęsionym głosem.
- To... to.... Alex... - wydyszał, krzycząc między słowami. - T... torturuje... Florę... A... ja...
- Byłeś jej Aniołem Stróżem. - Sophie zaczęła łączyć fakty. - Aniołowie mają więź duchową ze swoimi podopiecznymi. Po upadku, twoja więź z Florą wciąż istnieje.
       Nie mogąc wydobyć z siebie więcej słowa, kiwnął głową. Zakrztusił się, a z jego ust popłynęła stróżka krwi.


Siemaneczko. Mam zaszczyt jako pierwsza powitać Was w nowym roku. Jupiiii!!! 
Ogólnie to przyczyniłam się trochę, minimalnie do tego rozdziału. Soł ju noł .. :D
Czasami się zdarzy, że pomogę Kate. 
Norma.
Mam nadzieje, że Wam się podoba, bo nasza lasia, się napracowała.(:
Siema!
lolu. xox ♥

Haha, oczywiście, że się "napracowałam", zwłaszcza wtedy, gdy zamiast uważać na angielskim pisałam dla Was rozdział. Doceńcie to i don't judge me! :P
Mamy nadzieję, że rozdział się Wam podoba :D
No i oczywiście witamy (dość późno) w nowym roku z nadzieją, że będzie on lepszy niż poprzedni.
!!!MIN. 6 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ 21!!!
Si ju lejter! (mój angielski powala :P)
Kat xx.

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt!

To jeszcze nie rozdział, ale on jeszcze tak naprawdę nie jest napisany (świąteczna szczerość :P), ale postaramy się go napisać jak najszybciej, by go jak najszybciej wstawić. Ale nie o tym.

Ponieważ dzisiaj jest Wigilia, chciałybyśmy Wam wszystkim życzyć 
  • wesołych świąt;
  • super prezentów;
  • dużo dobrego jedzenia;
  • zdrowia, szczęścia itp.;
  • pijanego Sylwestra :D
  • szczęśliwego Nowego Roku!
  • oraz tego, by wszyscy, co czytają to opowiadanie, wytrwali z nami do końca tej historii :)
Życzenia mało oryginalne, ale co się dziwić, skoro niedawno wróciłam z Wigilii u dziadków w... hm... jakby to tak ładnie ująć w słowa... w troszkę odmiennym stanie niż na co dzień [czyt. po kilku kieliszkach wina pół wytrawnego (swoją drogą mołdawskie, bardzo dobre :D) i jednym kieliszku wódki na wiśniach wypitym w tajemnicy przed wszystkimi z siostrą cioteczną] i coś ciężko mi się teraz myśli.

No, to jeszcze raz wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń i wgl, życzymy Wam my: Lolu i Kat xx.

Do zobaczenia przy okazji nowego rozdziału! :*

PS. No i oczywiście życzymy wszystkiego najlepszego naszemu kochanemu Louisowi, który to kończy tego dnia, o ile się nie mylę - jak tak to mnie poprawcie, bo słaba z matmy jestem i nie umiem liczyć :P - 23 lata. Jemu również życzymy tego, co Wam (no, może oprócz tego ostatniego punktu :P)
PS2. Ach, no i chciałam poinformować wszystkich, że ja (czyli Kat) postanowiłam napisać moje ostatnie opowiadanie o One Direction (i w sumie nie tylko, ale o tym dowiecie się może kiedy indziej), które zacznę publikować w przyszłym roku :D. Jeśli ktoś jest zainteresowany to niech pisze, to przybliżę mniej więcej fabułę :)

sobota, 6 grudnia 2014

19. She's gone.

Ktoś tutaj był i był, a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma. - Wisława Szymborska


Niall:

       Poderwałem się gwałtownie z podłogi, gdy się ocknąłem. To, co zobaczyłem... co zobaczyliśmy... O mój Boże... Biedna Flo. A ja Ją przez tyle czasu tak okropnie traktowałem! Co ze mnie za wampir... Przejechałem dłonią po twarzy, próbując się pozbyć w jakiś sposób mgły spowijającej mój wzrok. Pozostałości po śnie wywołanym przez Alexa. 
- Mój Boże... - z zamyślenia wyrwał mnie drżący głos Evie. Spojrzałem po przyjaciołach. Wszyscy wstawali na chwiejnych nogach z podłogi, próbując dojść do siebie po tym, co zobaczyliśmy.
- Nie mogę uwierzyć... - szepnął Harry. Jego oczy były szeroko otwarte, a źrenice bardzo rozszerzone, zasłaniające niemal w całości zieleń jego tęczówek. - Zabić w tak bestialski sposób swoją rodzinę tylko dlatego, że Flora nie chciała oddać mu swojej mocy? Przecież to chore!
- Ale to jest Alex. Nie zawaha się przed niczym. Widzieliście, że nawet wtedy jak Flora prawie popełniła samobójstwo, nie dał jej umrzeć. Nie dał jej odejść w spokoju, tylko sprawił, że została na tym świecie tylko po to, żeby być przez niego dręczona. - głos Louisa był dziwnie przytłumiony, jakby mówienie sprawiało mu niejaką trudność. Uświadomiłem sobie, że poniekąd właśnie tak jest. Lou był Aniołem Stróżem Flory i nie zdołał jej obronić w momencie, kiedy naprawdę było trzeba. Nie było go na miejscu i nie widział tego, co się wydarzyło tamtej nocy. - Gdybym tylko wtedy dotarł na czas. Gdybym nie dał się złapać demonom wysłanym przez Alexa, oni wszyscy prawdopodobnie by żyli.
- Tego nie wiesz. - powiedziałem łagodnie. - Nawet jakbyś dotarł na czas, ich było zbyt dużo, nawet jak na Anioła. Sam nie dałbyś im rady. A poza tym, Alex na pewno znalazłby jakiś inny sposób, żeby cię unieszkodliwić. Więc nie możesz się obwiniać, tak samo jak Flora nie może obwiniać siebie. 
- Niall ma rację. - poparła mnie stanowczo Sophie. Wydaję mi się, że ona najbardziej z nas wszystkich rozumie to, co przeżywała Flo przez te wszystkie lata. Właściwie to sama przeżywała to samo, tyle że przez krótszy okres czasu. Sophie również widziała śmierć swojej rodziny i nic z tym nie mogła zrobić. 
- Musimy do niej iść i z nią porozmawiać. - oznajmił Zayn. - Teraz już rozumiem, dlaczego to wszystko powiedziała, kiedy byliśmy u niej, ale to nie zmienia tego, że jesteśmy jej przyjaciółmi i musimy jej pomóc, musimy ją ochronić przed Alexem.
          Wszyscy mu przytaknęliśmy. 
- Ej, a czy tylko ja zauważyłam podobieństwo między Alexem a profesorem Morganem? - spytała nagle Gwen. Zamyśliłem się. 
- Faktycznie, wyglądają bardzo podobnie, ale chyba nie sądzisz, że to jedna i ta sama osoba. - mruknął Liam.
- Chryste Panie! - szepnął Louis i pobladł nagle. Spojrzałem na niego.
- Czy ty chcesz...
- Tak. - nie pozwolił mi dokończyć. - Jak mogłem być taki ślepy i tego nie zauważyć?! Alex i Rydhian Morgan to jedna i ta sama osoba!
          W chwili, gdy  to wypowiedział, po szkole rozszedł się czyiś krzyk. Tym razem nie był on jedynie w naszych głowach. Ale tym razem także należał on do Flory.


Flora:

       Ciskałam w jego stronę zaklęciami różnego rodzaju, w głowie mając tylko jedną myśl. Zabić go. Za to,  że zabił moją rodzinę. Za to, że zamienił moje życie w istne piekło. Za to, że stanowił zagrożenie dla moich przyjaciół. Za to, że on żyje, a moi bliscy nie. Krzyknęłam, gdy jego zaklęcie trafiło mnie w ramię. Zaczęliśmy się okrążać, jak zwierzęta szykujące się do skoku. Musiałam się znaleźć jak najbliżej drzwi. Chciałam nas stąd wydostać, żeby przypadkiem nie wysadzić mojego pokoju i nie zrobić nikomu krzywdy. Kiedy w końcu znalazłam się dostatecznie blisko wyjścia, zamarłam. Do moich uszu dotarł dźwięk pospiesznych kroków. Alex również je usłyszał i uśmiechnął się szeroko. Zacisnęłam szczękę i zrobiłam jedyną rzecz, która mi przyszła do głowy. Wybiegłam z pokoju. Prędkość wampira jednak się czasem na coś przydaje, pomyślałam, gdy znalazłam się już na zewnątrz. Była połowa marca, ale mimo to śnieg jeszcze ozdabiał ziemię swoją bielą. Stałam chwilę i wdychałam świeże powietrze, gdy nagle czerwony promień świsnął mi koło ucha. Odwróciłam się szybko i dostrzegłam bruneta z uniesioną ręką, wycelowaną we mnie. Walka zaczęła się na nowo. Zaklęcia latały między nami niczym piłka podawana z rąk do rąk. W między czasie myślałam, jak mogę go unieszkodliwić. Mój żywioł na dworze na nic się przyda, śnieg skutecznie ugasi ogień w mgnieniu oka. Przydałaby mi się pomoc, ale musiałam liczyć na siebie. 
- Flora! - usłyszałam nagle głos Josie. Obróciłam się i to był mój błąd. Alex trafił mnie zaklęciem, które miało mi zadać niewyobrażalny ból. Wciągnęłam ze świstem powietrze, zachłystując się nim. Zgięłam się w pół, a moje gardło opuścił długi krzyk, pełen cierpienia. Wzrok zasnuła mi mgła, a w głowie wybuchł pożar. Czułam się, jakby ogień trawił mój organizm od wewnątrz. Ktoś coś krzyknął, ale nie potrafiłam rozpoznać słów. Nagle czyjeś ramiona mnie dźwignęły i to było ostatnie, co zapamiętałam, zanim straciłam przytomność.


Louis:

- Zniknęła. - szepnąłem. Upadłem na kolana, czując ból w klatce piersiowej. - Zabrał ją. Znów zawiodłem. 
         Zacisnąłem powieki, spod których wydostały się dwie łzy i spłynęły po moich policzkach. Obiecałem, że będę ją pilnował, że będę chronić Florę, za wszelką cenę. I zawiodłem. Pozwoliłem by Alex ją zabrał nie wiadomo gdzie. Co ze mnie za Anioł... Czyjeś ramiona objęły mnie delikatnie. 
- Louis, nie zadręczaj się. - szepnęła Evie, opierając podbródek na moim barku. Jej oddech załaskotał moje ucho. - Wcale nie zawiodłeś. Jeszcze nie. Zawiedziesz dopiero wtedy, gdy pozwolisz, by Alex ją zabił. Musisz ją odnaleźć. Byłeś jej Aniołem Stróżem, wciąż łączy was więź. Możesz ją wyczuć, to gdzie jest.
      Słowa Evangeliny były bardzo sensowe, ale docierały do mnie powoli. Tak, mogę ją wyczuć. Więc nie wszystko jeszcze stracone. Wyczuję to, gdzie jest, pójdę tam i ją uratuję. I zawiodę dopiero wtedy, gdy pozwolę na to, by Alex zabił Flo. Powoli podniosłem się z ziemi, a Evie wraz ze mną Wszyscy patrzeli na mnie wyczekująco, gdy zamknąłem oczy. Musiałem się skupić, by ją znaleźć. Wziąłem kilka głębokich wdechów pozwalając, by mroźne powietrze dostało się do moich płuc. Mijały sekundy, które powoli zamieniały się w minuty, aż w końcu udało mi się ją wyczuć. Była daleko, ale nie aż tak. Otworzyłem oczy i spojrzałem na przyjaciół, których spojrzenia były pełne nadziei.
- Wiem, gdzie ona jest.


Kasia mnie zabije, ale chyba odchodzę z bloga.. 
Zawodzę ostatnio. jestem najgorsza.
Kocham Was. 
lolu

Oj tak, Lolu wie co ją czeka.
Nie no, a tak na poważnie to strasznie mi przykro, że Lolu myśli o odejściu, ale to Jej decyzja i niezależnie od tego zawsze będę ją wspierać itp.
!MIN. 6 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ 20!
Liczymy obie na Was!
Kat xx.

czwartek, 20 listopada 2014

18. Alexander

Najgorszym więzieniem jest przeszłość - Paulo Coelho

Flora:

       Kręciłam się wokół własnej osi, próbując coś dostrzec przez nieprzeniknioną ciemność. Nie to, żebym bała się ciemności, po prostu nigdy jakoś nie czułam się pośród niej zbyt swobodnie przez to, że nic nie mogłam dojrzeć, a przecież mój wzrok, odkąd stałam się wampirem, wyostrzył się niesamowicie. Westchnęłam z frustracji, gdy zdałam sobie sprawę, że to sen wywołany przez Alexa. Stanęłam w miejscu, ręce położyłam po sobie i czekałam. Krzyknęłam imię kuzyna raz, potem drugi i trzeci, aż w końcu się przede mną pojawił. Przyjrzałam mu się. Czarne, zaczesane do tyłu włosy, lodowate niebieskie oczy, ironiczny uśmiech błąkający się po ustach. Czarna skórzana kurtka, czarny t-shirt, czarne spodnie i czarne eleganckie buty. Przymknęłam powieki. Strasznie mi kogoś w takim stroju przypomina, ale nie mogę sobie przypomnieć kogo.
- Czego chcesz, Alex? - spytałam chłodno. - Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale mam już dosyć tych twoich wizyt w moich snach. Dzięki tobie mam same koszmary i się nie wysypiam.
- O to właśnie chodzi, droga kuzyneczko. O to właśnie chodzi. - zachichotał złośliwie. - A czego chcę? Domyśl się.
- Odczep się od moich przyjaciół. A raczej byłych przyjaciół.
- Byłych? A cóż to się stało, że stali się oni byłymi przyjaciółmi? - udał zainteresowanie. 
- Nie twój interes. Masz ich zostawić w spokoju, zrozumiałeś? Bo jak nie, to przysięgam, że tym razem zabiję cię raz a porządnie. - zaczął się śmiać w głos i spojrzał gdzieś w bok. Przez głowę przebiegła mi myśl, żeby obejrzeć się w tamtą stronę, ale tak szybko zniknęła, że nie udało mi się jej uchwycić. 
- Och, Florence. Oni są dla ciebie ważni. Nie mogę ich zostawić w spokoju. Tak jak nie mogłem zostawić przy życiu twoich bliskich.
            Nagle przed nami zaczęła się rozgrywać scena sprzed stu trzydziestu dwu lat, w którą niemal od razu zostałam wciągnięta, a raczej moja dusza. Moje ciało znalazło się w uścisku Alexa. 
              Moje osiemnaste urodziny. 
       Wampiry na czele z Alexem wtargnęły tuż po moim przyjęciu urodzinowym do naszego dworu. Znajdowaliśmy się wszyscy w sali balowej, na której wcześniej odbyło się przyjęcie. Dwa wampiry od razu chwyciły mnie za ręce i unieruchomiły skutecznie. Szarpałam się, ale nie miałam jak się wyrwać, byli zbyt silni. Ręce bolały mnie, gdy boleśnie wykręcili mi je do tyłu, a w oczach zakręciły się łzy, którym nie pozwoliłam wypłynąć. Kuzyn podszedł do mnie sprężystym krokiem i chwycił mój podbródek między palec wskazujący a kciuk.
- Witaj, droga kuzyneczko. - rzekł aksamitnym głosem, od którego mnie lekko zemdliło. - Wybacz, że nie pojawiłem się na przyjęciu. Wszystkiego najlepszego z okazji twoich osiemnastych urodzin.
              Prychnęłam.
- Nie zostałeś na nią nawet zaproszony. Tacy jak ty nie mają tu wstępu. - syknęłam. Papa posłał mi ostrzegające spojrzenie, które zignorowałam. Cała moja rodzina została schwytana przez sługusy Alexa. 
- Tacy jak ja? Czyli kto? - spytał łagodnie, chociaż w jego niebieskich oczach błysnęło coś na kształt furii.
- Zdrajcy. - uśmiechnęłam się niewinnie, jednak zaraz ten uśmiech zszedł z mojej twarzy. Policzek zapiekł mnie żywym ogniem, gdy brunet spoliczkował mnie z zaciśniętymi zębami. 
- Lepiej uważaj na słowa. Nie zapominaj, że to ty klęczysz, a ja nad tobą góruję. 
- Zostaw ją, Alex. - warknął Leon, mój starszy brat. - Bo ostrzegam, że pożałujesz.
         Alexander zaczął się śmiać w głos.
- A co ty mi możesz zrobić, Leo? Zostałeś schwytany przez jedne z najsilniejszych wampirów, tak samo jak twoje siostry. Myślisz, że coś jesteś w stanie mi zrobić? 
       Zamilkł i spuścił wzrok. 
- Właśnie o tym mówiłem. A teraz, Florence. - jego wzrok znów spoczął na mojej osobie. - Dasz mi to, po co przyszedłem. 
- A po co przyszedłeś? - spytałam nagle drżącym głosem. Domyślałam się, czego chce, ale marzyłam mimo wszystko, by to nie o to chodziło.
- Ty już dobrze wiesz, po co.
- Nie dostaniesz tego. Nigdy! - zawołał papa i nagle gwałtownie wyrwał się niczemu nie spodziewającemu się wampirowi i poczęstował go zaklęciem paraliżującym. W stronę Alexa posłał dwie błyskawice, które z łatwością ominął i kontratakował go swoim zaklęciem obezwładniającym. Papa upadł bezwładnie na ziemię. Alex odczarował swojego wampira, a ten warknął obnażając kły i rzucił się do gardła mego ojca. Ten krzyknął krótko, a potem zamilkł. Już na zawsze. Krzyknęłam głośno, a po moich policzkach potoczyły się łzy. 
        Papa nie żyje. Papa nie żyje. To była jedyna myśl, która krążyła po mojej głowie, obezwładniła mnie do reszty. Widziałam jak mama zbladła gwałtownie i wykonała ruch, jakby chciała się oswobodzić, jednak trzymający wampir również wpił się gwałtownie w jej szyję. Jej czarne oczy, które po niej odziedziczyłam rozszerzyły się z bólu, a potem zaszły mgłą. Spojrzała na mnie półprzytomnie, szepnęła Ti amo, Flora, a potem odeszła. Tak po prostu zmarła od ubytku krwi. Bliźniaki, Alec i Sam zaczęli się szarpać ze strachu, że spotka ich ten sam los. Alex podszedł do nich powolnym, wręcz majestatycznym krokiem. Pokręcił z politowaniem głową i pstryknął palcami, z których poleciały iskry. Chłopcy zaczęli się trząść, z ich ust zaczęła lecieć piana, a gałki oczne wywróciły się na drugą stronę. Domyśliłam się, że kuzyn potraktował ich elektrowstrząsami, które miały wypalić ich mózgi. Zostaliśmy tylko ja, moja bliźniaczka Maddie i Leon. Alex znów stanął nade mną.
- To jak, Floro? Pójdziemy na układ? - spytał przyjaznym tonem, choć w jego spojrzeniu czaiło się ostrzeżenie i swego rodzaju groźba.
- J-jaki układ? - zająknęłam się. 
- Ty mi dobrowolnie oddasz swój żywioł, a ja oszczędzę ciebie, Madeleine i Leona. Co ty na to?
- Ja...
- Nie rób tego, Flo! - krzyknęli jednocześnie Maddie i Leo. Spojrzałam na nich załzawionymi oczami. 
- Ale ja chcę, żebyście chociaż wy żyli! - zawołałam rozpaczliwie. 
- Ale nie możesz oddać mu swojego żywiołu! Wtedy dojdzie do katastrofy!  Alex jest niebezpieczny! Myślisz, że dotrzyma swoją część umowy? Jak tylko dostanie to, czego chce, natychmiast się nas wszystkich pozbędzie! - przekonywał Leon.
- Zamknij się! - warknął Alex. 
        Wyciągnął rękę i posłał w stronę mojego brata zakazane zaklęcie, mające na celu uśmiercenie kogoś. Złoty promień ugodził Leona prosto w pierś, a ten wydał z siebie głośny jęk i upadł na ziemię, a jego dusza opuściła jego ciało na zawsze. Mogłam to dostrzec, jak przy mamie i papie. Miałam dar widzenia świata pozazmysłowego. Mogę widzieć wszystko: duchy, dusze ulatujące z martwych ciał, cały proces zachodzący w ciele przemieniającego się wilkołaka, widzieć w podczerwieni, dosłownie wszystko, czego nie potrafi normalny człowiek swoimi pięcioma zmysłami. To się nazywa szósty zmysł. A każda z mocy szóstego zmysłu też ma swoją nazwę, na przykład widzenie duchów nazywa się nekromancją. 
- Nie!!!! - krzyknęła Maddie i spojrzała na mnie załzawionymi oczami. 
           Maddie, uspokój się! powiedziała do siostry telepatycznie. Byłyśmy związane więzią duchową, dzięki czemu mogłyśmy się porozumiewać bez mówienia i obie wiemy, co w danym momencie czuje druga. Dlaczego mamy tą więź? Bo jesteśmy bliźniaczkami. Będzie dobrze, Maddie, jakoś nas z tego wyciągnę.
          Wcale nie, Flo. Ja na pewno zginę, czuję to w środku. Ale ty musisz przeżyć. Musisz przeżyć za nas i żyć za nas. Proszę, Flo. 
              Ale Maddie...
              Proszę! 
           Patrzyła na mnie oczami papy. Tylko ta jedna rzecz nas różniła - oczy. Ja miałam mamy, a Maddie papy. Nawet sposób, w jaki na mnie teraz patrzyła, był identyczny co jego. Poczułam łzy na policzkach.
               Dobrze, Maddie. Ale nie zabronisz mi zemścić się na nim, jeżeli ciebie też zabije.
               W porządku.
       Zamknęła oczy i poczułam jak przepływa przeze mnie moc. Maddie, co ty robisz? spytałam zszokowana tym uczuciem. Nie odpowiedziała. To Alex mi odpowiedział.
- Powstrzymajcie ją! Ona oddaje jej swoją moc!
         Zamarłam. Maddie się poddała. Tak po prostu się poddała. Tak jak rozkazał mój kuzyn, wampiry powstrzymały Maddie. Powstrzymały ją tak, że już nigdy nic nie będzie mogła zrobić. Jej duch uleciał z jej ciała wolny i wydawało mi się, że nawet trochę szczęśliwy. Zaczęłam szybciej oddychać. Krew zaczęła szybciej krążyć w moich żyłach razem z magią, która od zawsze należała do mnie jak i z tą, którą przed chwilą mi przekazała. Przymknęłam powieki i naraz usłyszałam huk. To całe szkło, które znajdowało się w całym dworze pękło i rozsypało się wszędzie. Równocześnie wszystko zajęło się ogniem. Nie kontrolowałam tego. Moc buchała ze mnie falami powodując, że wszystko w promieniu kilku kilometrów nagle zaczynało pękać i się palić. Mój żywioł wymknął mi się spod kontroli. Ale nie przejmowałam się tym. Podczas gdy wampiry próbowały w jakiś sposób ugasić ogień, ja - przez nikogo już nie trzymana - wstałam z podłogi i chwyciłam odłamek wielkości sztyletu. Przyłożyłam go sobie do szyi i spojrzałam na Alexa. Patrzyliśmy na siebie przez dłuższą chwilę. Widziałam w jego oczach, że nie wierzy w to, że zdołam się zabić. Ale jeszcze się przekona. Ścisnęłam mocniej ostrze i jednym płynnym ruchem wbiłam je sobie w napiętą skórę szyi. Krew popłynęła z rany na mój dekolt, barwiąc beżową suknię balową na szkarłatny kolor. Upadłam na ziemię, krztusząc się i próbując złapać oddech, ale wiedziałam już, że to koniec. Alex nie dostanie mojego żywiołu ani moich mocy. Przegrał i zostanie z niczym. A pomimo tego, że nie dotrzymałam słowa danego siostrze, nie żałowałam. Zamknęłam oczy. Już chciałam oderwać duszę od swojego ciała, kiedy poczułam jak coś zatapia się w miejsce, gdzie zatopiłam szkło i w moich żyłach buchnął ogień. Zaczęłam krzyczeć...
          Wróciłam do swojego ciała krzycząc i wyrywając się z uścisku Alexa. Szarpałam się, chcąc uciec od niego jak najdalej. Musiał mi to wszystko pokazać. Nie wystarczy mu, że co noc przez sto trzydzieści lat to mi się śni. Że co noc czuję ból moich bliskich, jakby to był mój własny. 
- Zabij mnie. - szepnęłam, choć dla mnie to zabrzmiało jak krzyk. - Zabij mnie i miejmy to z głowy. Ja dołączę do rodziny, a ty będziesz miał spokój. 
- Kusząca propozycja, ale nie skorzystam.
- No dalej! - tym razem naprawdę krzyknęłam. - Zabij mnie, do cholery jasnej!
- Nie! - do moich uszu dotarł czyiś wrzask. Drgnęłam gwałtownie, gdy zorientowałam się kto krzyknął. Przechyliłam głowę i dostrzegłam utkwione we mnie spojrzenie niebieskich oczu Nialla. Za nim stali wszyscy nasi przyjaciele.
- Madre di Dio... - zamknęłam oczy, zaciskając kurczowo powieki. Oni wiedzą. Wiedzą co się wydarzyło... Wszystko widzieli. - Zabiję cię. - wycharczałam przez zaciśnięte zęby do Alexa. Zaśmiał się ironicznie, potem nachylił się i szepnął mi wprost do ucha:
- Spróbuj, Florence. Spróbuj.
        Zawyłam głośno i wyszarpnęłam się gwałtownie. Chyba się tego nie spodziewał, bo puścił mnie. Spojrzałam na niego czując, jak nienawiść zaczyna mieszać się z magią płynącą we mnie wartkim strumieniem. Nie chcąc by przyjaciele byli ponownymi świadkami mojego wybuchu ugryzłam się mocno w nadgarstek, aż popłynęła krew.
          Poderwałam się do góry z krzesła, na którym siedziałam, nim zmorzył mnie sen stworzony przez Alexa. Oddychałam szybko i płytko, jak po przebiegnięciu stu kilometrów bez żadnego przystanku. Bardzo powoli docierało do mnie to, że moi przyjaciele, a przede wszystkim Niall, widzieli to wszystko. Widzieli to, jak Alex znęca się nade mną psychicznie, przypominając z najdrobniejszymi szczegółami noc zabójstwa mojej rodziny. Alex... Wstałam z krzesła i oparłam dłonie o blat stołu, przy którym siedziałam. Już wiem, kogo mi tak Alex przypomina! Jak mogłam być taka głupia, żeby przez cały ten czas nie zauważyć, że on był z nami tutaj przez cały czas i oglądał całe to przedstawienie z VIP-owskiego miejsca? Westchnęłam z frustracją i odwróciłam się. Poczułam nagle, jak krew odpływa z mojej twarzy, która stała się pewnie przezroczysta.
- Witaj ponownie, kuzyneczko.
                Krzyknęłam z zaskoczenia.


I oto rozdział 18! Jak wrażenia? W końcu poznaliście całą prawdę na temat przeszłości Flory. Mamy nadzieję, że podobał Wam się rozdział. Warunek do następnego rozdziału jest taki sam:
!!!MIN. 5 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ 19!!!
Myślę, że rozdział wyszedł mi nawet całkiem fajnie i przede wszystkim udało mi się napisać długi rozdział :D
Piszcie, komentujcie i do zobaczenia w następnym rozdziale!
Kat xx.

Tak Kat, jesteś świetna w pisaniu. Kochamy Cię bardzo. Ty masz tą nadzieję. Ach i wgl. jak wrażenia ? Ja osobiście jestem dumna z roboty, jaką wykonuje Kattttttt <3 hahaha. wgl. to jest jej blog. Ja się czasem tylko dołączę :D . Uwielbiam czytać Wasze komentarze. Jesteście świetni. Kocham ♥ PS. Kasia jest na tyle wredna, że nie dodała tego rozdziału już dawno. :D Mam nadzieję, że się nie złościsz na mnie kochanie, że zrobiłam to za Ciebie. W końcu YOLO =D.
Lolu xx.