wtorek, 28 lipca 2015

22. I don't know whose emotion is stronger: love or hatred.

Miłość, nienawiść. Dzieli je taka cienka 
linia - Katherine Pierce (Pamiętniki Wampirów)

Alex:

Krzyki Florence przeplatały się z szybszym biciem mego serca. Uwielbiam zadawać ból, a jeżeli ten ból ma odczuwać ona, to jeszcze lepiej. Tortury podnosiły poziom adrenaliny w mojej krwi i w pewnym sensie czułem się wtedy jakbym wypił kilka szklanek dobrej whisky. Jakby to ująć bardziej na miarę dzisiejszych czasów? Jakbym był... na haju. Tak, to dobre określenie. Patrząc jednak na to, jak Florence stara się nie zwijać z bólu, by nie dać mi jeszcze większej satysfakcji, zacząłem się zastanawiać nad sensem tego wszystkiego. Moja kuzynka miała mnie za szalonego, sadystycznego, socjopatycznego fanatyka opętanego wizją nieskończenie wielkiej mocy, którą może mi dać. Prawdopodobieństwo tego, że ma rację, było bardzo duże. Kiedyś byliśmy sobie bardzo bliscy, traktowaliśmy się jak rodzeństwo, którego nie miałem. Gdyby wtedy, siódmego lipca tysiąc osiemset siedemdziesiątego piątego roku oddała mi dobrowolnie, chociaż większą część swojej mocy, dzisiaj ta scena nie miałaby miejsca. Być może nie musiałbym zabijać stryjostwa i kuzynów i te minione sto trzydzieści dwa lata wyglądałyby zupełnie inaczej. Czy mam wyrzuty sumienia?
- To jak, droga kuzyneczko? - spytałem pozornie miłym tonem. - Pójdziemy na ugodę?
- Na ugodę? - prychnęła, a strużka krwi spłynęła po jej brodzie. Z pewną niechęcią, musiałem przyznać, że podziwiałem ją za ten jej upór. No, ale cóż, to dziedzictwo O'Casey wymieszane z włoskim temperamentem sprawiało, że była stokroć razy bardziej uparta ode mnie. - Ja mam umrzeć tylko po to, byś zdobył moją moc? I ty to nazywasz ugodą? Cóż, chyba muszę cię zawieść, gdyż mamy inne definicje ugody, kochany kuzynie – uśmiechnęła się krzywo, pomimo bólu, który na pewno jej doskwierał. Zacisnąłem gniewnie zęby, zamachnąłem się i używając do tego całej mojej siły, spoliczkowałem ją.
Nie. Nie mam wyrzutów sumienia. To jest najlepsza rzecz, jaką mogę w tej chwili zrobić. Torturować biedną i bezbronną Florence, która wkrótce sama będzie mnie błagać o śmierć i dobrowolnie odda mi swoją magię. Tak, jestem sadystą. Nie, nie jest mi z tym źle. Nawet się z tego cieszę. Nie mam dzięki temu żadnych skrupułów, jestem wolny od poczucia winy. To cudowne uczucie.
A może jednak masz wyrzuty sumienia? W końcu to twoja kuzynka, twoja krew...
Poczułem wątpliwości. Do tej pory nie czułem wyrzutów sumienia, nigdy, nawet kiedy zabiłem stryjostwo i resztę kuzynów. Byłem wtedy zbyt opętany wizją nieskończenie wielkiej mocy. A jak było teraz? Wciąż zależało mi na jej magii, to się nie zmieniło. Jednak to nie zmieniało faktu, że rodzina zawsze była dla mnie ważna, przynajmniej ta najbliższa. A kiedyś mogłem naszą małą Florę do niej śmiało zaliczyć. Była mi tak bliska, niczym siostra, której nigdy nie miałem. Na swój sposób ją kochałem. Lecz również jej nienawidziłem. Nie wiem, która emocja jest silniejsza: miłość czy nienawiść. Nie umiem tego stwierdzić teraz i nawet za kilkaset lat też pewnie nie byłbym w stanie obiektywnie tego stwierdzić. Teraz może mi się wydawać, że silniejsza jest nienawiść, a za chwilę powiem, że to jednak miłość.
- Alex, co się z tobą stało? - spytała słabo Flora, a w jej głosie zabrzmiał ogromny smutek. Wydaje mi się, że pogodziła się już z tym, że ją zabiję, choć ja już nie byłem tego taki pewien. - Kiedyś byliśmy tak blisko, byłeś dla mnie tak samo ważny jak Leon czy Maddie. Kochałam cię jak starszego brata i myślałam, że ty też mnie kochasz – Czy ona czyta mi w myślach? - Dlaczego ich wszystkich zabiłeś? Dlaczego nie zabiłeś też mnie?
- Nie wiem – szepnąłem, tracąc powoli pewność siebie. Florence sprawiała, że sam podważałem słuszność wszystkiego, co do tej pory zrobiłem. - Może byłem zbyt zaślepiony?
- Alex, jeszcze nie jest za późno, by wszystko naprawić. Nie zwrócisz im życia, ale możemy sprawić, że znowu będziemy dla siebie rodziną – była coraz słabsza, a iskry wokół niej, symbolizujące magie, stawały się coraz jaśniejsze. Nie wiedziałem co się dzieje. Widziałem, że za wszelką cenę stara się pozostać przytomna, a ja zacząłem się zastanawiać, czy nie potraktowałem jej za ostro. Jakiś głos mi podszeptywał, że robiłem źle, że będę żałował tego wszystkiego do końca swoich dni. Ten głos przemawiał do mnie tak długo, aż w końcu zacząłem myśleć tak, jak on. Chryste, przecież ją torturowałem! Tylko po to, żeby zdobyć pieprzoną magię!
W tamtej chwili zaczęły walczyć ze sobą dwie osobowości. Jedna, która chciała mocy Flory i druga, która nie chciała zrobić jej krzywdy, a która do tej pory była spychana przez tą pierwszą. Złapałem się za głowę i ukląkłem przy Florze, która przypatrywała mi się półprzytomnym lecz zmartwionym wzrokiem. Iskry wokół niej raziły mnie w oczy. Wyglądała jak wielki neon informujący o tym, że ma magię do oddania. Jęknąłem głucho i nagle poczułem, która z osobowości wygra. Nie mogłem do tego dopuścić. Obydwie osobowości były silne, jednak chciałem, by to ta druga wygrała. Nie chcę robić jej więcej krzywdy, ale nie wiem, czy starczy mi silnej woli. Nie wiem, co zwycięży w tej walce: miłość czy nienawiść do niej? Flora podczołgała się do mnie i położyła dłoń na ramieniu.
- Zwalcz to, Alex – szepnęła. Skąd ona wie, co się dzieje w mojej głowie, skoro ja nawet tego nie rozumiem aż tak dobrze? - Dasz radę. Znów możemy być rodziną. Jak za starych, dobrych czasów.
Dlaczego ciągle o mnie walczy? Po tym co robiłem? A raczej, po tym co zrobiło moje alter ego? Przecież to niedorzeczne! Jestem potworem. Nie ma dla mnie ani litości, ani zrozumienia. To, co robiłem, było straszne i nic mnie nie usprawiedliwia, może prócz rozdwojeniem jaźni.
- Nie potrafię – jęknąłem. To była prawda. Nie umiałem tego zwalczyć, choć próbowałem z całych sił. Nie chcę jej robić krzywdy! Jednak moja miłość do niej nie była tak silna, jak nienawiść. Czułem, jak mroczna strona mnie wciąga, spychając do samych krańców umysłu tą dobrą część, biorącą odpowiedzialność za miłość, radość i inne pozytywne cechy, które czerpałem z robienia pozytywnych rzeczy. - Przykro mi, Floro...
Zamknąłem oczy, a kiedy ponownie je otworzyłem, dobry Alex zniknął. Nie wiem, czy na dobre czy nie, ale teraz zwyciężyło moje mroczna „ja”. Podniosłem się z klęczek i uśmiechnąłem chłodno do Florence, która zamknęła z bólem oczy. Część mnie, zamknięta w złotej klatce, krzyczała ogłuszająco: Nie rób jej krzywdy! Proszę, tylko nie rób jej krzywdy! Jednak moja mroczna część nie znała czegoś takiego jak miłość czy współczucie. Czuła tylko nienawiść.
- Jak widzisz, Florence – zacząłem cichym głosem, na dźwięk którego drgnęła nieznacznie, co mnie ucieszyło. Ten drugi krzyczał Niech tylko jej włos z głowy spadnie, to pożałujesz! Prawie zachichotałem, słysząc to. - Ten dobry Alex zniknął. Zostaliśmy tylko ty i ja.
- Nie wierzę ci – syknęła, zaciskając zęby. - Wiem, że mój kuzyn jest tam w środku i wcale nie chce mi zrobić krzywdy.
- Tak, jest tam, głęboko ukryty w zakamarkach tego wielkiego umysłu, ale nie pozwolę mu się wydostać na zewnątrz. Będziesz musiała mnie zabić, żeby zobaczyć aniołka Alexa.
- Uwierz mi, że to zrobię – mruknęła i poderwała się do góry, mimo fizycznego bólu, który czuła. Iskry ją otaczające zajaśniały jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. W jej dłoniach zaczęły się formować kule ognia – fizyczne manifestacje żywiołu, który jest jej przypisany – które po chwili rzuciła we mnie. Ciskała we mnie ognistymi pociskami, które ledwo co udawało mi się omijać. Jej moc mnie zadziwiała. Była jeszcze większa niż sto trzydzieści dwa lata temu, przez co zapragnąłem jej jeszcze bardziej. Dom zaczął drżeć, bombardowany przez jej złość. Była gotowa mnie zabić, tylko po to, by choć na chwilę odzyskać swojego aniołka. To było nawet godne podziwu, jednak przesiąknięte głupotą. I zamierzałem to wykorzystać. 


Słowem wyjaśnienia:
U Alexa osobiście zdiagnozowałam rozdwojenie jaźni, kiedy studiowałam jego portret psychologiczny, stworzony przeze mnie :P.
Od momentu, kiedy zabił rodzinę Flory, do tego rozdziału przewagę miało jego „alter ego”, jednak kiedy Flora zaczęła do niego przemawiać itp. to w Alexie zaczęły walczyć dwie strony, ta mroczna i ta dobra. Jak myślicie, która strona ostatecznie zwycięży? Bo ja sama tego osobiście jeszcze nie wiem. 


Hej, tu Oliwia. Nie wiem czy mogę to dodać, ale sądzę, że już i tak ten blog za długo nie będzie trwał, pewnie i tak nikt tego nie czyta. Pytania kierować w komentarzach. Osobiście odpowiem.Pa.xx

5 komentarzy:

  1. Ej! Ja tu dalej jestem i dalej czytam. Jeśli mam być szczera yo też sądzę, że ta historia za długo już nie potrwa, ale proszę nie zrozum mnie źle. Sama trochę piszę i cholernie dużo czytam, więc można powiedzieć, że coś tam wiem o pewnych sprawach. Chodzi mi o to, że chociaż wielu pewnie by się ze mną nie zgodziło, yo uważam, że ta historia doszła do takiego memento gdzie już wszyscy widzimy koniec. Bohaterowie wiele przeszli, a prostota jest najlepszą bronią, nie powinno się na siłę wymyślać dramatycznych sytuacji. To wszystko jest moją opinią tylko i mam nadzieję, że nie odbierzesz tego źle, bo ja naprawdę uwielbiam tą historię i z niecierpliwością czekam na każdy kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak: w planach z Kate miałyśmy cz.2, jednak Kasia ma depreche, ja zacznę technikum. Opowiadanie piszemy na gg, bo nie znamy się tak w realu. Ja nie wiem co dalej, bo większość ona dobiera w słowa, a ja daje moje pomysły. Tak na serio, to jest jej opowiadanie. W sumie nie tworzymy nic na siłę, bo wszystko było poukładane od początku do końca... ale widząc 2,3 komentarze to się odechciewa, więc nie dziwię się, że ona ma już dość, poza tym jest chora, ma problemy, a ja się do skończenia tego nie nadaję. Chcąc nie chcąc skończymy to....raczej. No i jeszcze jedno, Kate od września będzie w klasie maturalnej co oznacza jeszcze mniej czasu. Jak byś chciała jakiś kontakt to napisz, podam gg, fb, maila, nawet twittera odwieszę jak chcesz :) Dzięki za komentarz ! xx

      Usuń
    2. Oliwia ma rację, mam po prostu zbyt dużo na głowie...
      Złapałam depresję i to dosyć ciężką, mam problemy, których sama nie umiem rozwiązać i nikt mi nie umie pomóc...
      Wciąż piszę opowiadania, ale szczerze to na One Direction już po prostu nie mam siły, wychodzą mi bokiem. A poza tym piszę tak katastroficzne opowiadania, że pewnie zakazano by ich wstawiać do neta ze względu na ich tragiczność i wszystko inne...
      Nie zrozumcie mnie źle - ten blog to moje "dziecko" naprawdę długo troszczyłam się o niego i dbałam, ale to już ponad moje siły...
      Tak jak powiedziała Oliwia widok dwóch trzech komentarzy sprawia, że się odechciewa pisać...
      Naprawdę przepraszam...
      Kat xx.
      PS. Dzięki za komentarz :)

      Usuń
  2. niedawno znalazłam tego bloga i powiem, że nie żałuję!:)
    będę tu zaglądać, bo wiem, że warto
    życzę weny:)
    http://art-of-killing.blogspot.com/ zapraszam na moje ff z Justinem, może przypadnie Ci do gustu<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Minęło tak wiele czasu i być może zostanie to uznane jako bezczelny spam, ale postanowiłam spróbować :)
    Jakieś dwa lata temu prowadziłam bloga pod tym adresem: https://pain-and-love-1d.blogspot.com
    Zniknęłam nagle, zakończyłam historię, ale w sposób nie do końca jasny, za co przepraszam, bo wiem, że ktoś stąd czytał moją historię. Minęło tak wiele czasu, ale w końcu udało mi się stanąć na nogi i zaczęłam pisać coś zupełnie nowego... Tym razem na wattpadzie (ale niedługo założę też wersję blogspotową). Pomyślałam, więc że skoro tamta historia się podobała, to być może i ta zainteresuje moich starych czytelników... Po to tu jestem z ogromną nadzieją w sercu...
    Zresztą widzę, że tutaj też czas się zatrzymał, więc jeśli też coś tworzysz to się do mnie odezwij, chętnie wrócę na "stare śmieci" :)

    https://www.wattpad.com/story/108967123-symphony

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz!
Komentarz to dla nas motywacja, a dla Was motywacja to nowy rozdział, dlatego komentujcie! :)