Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń. - Wisława Szymborska
Niall:
W drodze do sypialni Flory przytrzymywałem ją w obawie, że może upaść, Już dwa razy nieomal zemdlała z szoku. Martwiłem się o nią. Nie, nie przesłyszeliście się. Martwiłem się o Florę Mercer. Tą wampirzycę, która pół wieku temu mnie zraniła. Ale to już przeszłość, prawda? Może czas w końcu zacząć żyć tym, co jest tu i teraz? Przecież nie zmienię tego co już się wydarzyło. Mogę za to rozpocząć kreowanie teraźniejszości i niedalekiej przyszłości. Z tymi moimi jakże mądrymi przemyśleniami, w ciszy dotarliśmy na miejsce. Otworzyłem drzwi, przepuściłem dziewczynę pierwszą i wszedłem za nią, z powrotem zamykając pokój. Bałem się przerwać milczenie panujące między nami. Dziewczyna wydawała mi się w tej chwili taka krucha, że bałem się nawet gwałtowniej odetchnąć, bo obawiałem się, że każdy mocniejszy podmuch powietrza mógłby ją zranić. Tak, wiem, to głupie. Ale nie zmienię tego co czuję, prawda? Nawet jakbym chciał, a, o dziwo, nie chcę. Wręcz przeciwnie. Dzięki temu zdarzeniu odkryłem, że nadal chcę chronić Flo przed całym złem tego świata. W końcu westchnąłem. Nie możemy siedzieć w ciszy przez całą wieczność! To by było dziwne.
- Jak się czujesz? - spytałem cicho i od razu w myślach wyzwałem się od głupich. No jak ma się, do cholery jasnej, czuć po tym wszystkim?! Brunetka wzruszyła ramionami, nic nie mówiąc, a po jej policzkach popłynęła nowa partia łez. Usiadła bezradnie na łóżku, a ja zaraz kucnąłem naprzeciwko niej.
- To powinnam być ja. - szepnęła, a ja zamarłem.
- Co ty gadasz?! - oburzyłem się. - Nie mów taki bzdur, nawet nie próbuj tak myśleć!
- Kiedy to prawda. I ty o tym wiesz. - spojrzała mi w oczy. - No bo... dla kogo ja mam żyć? Nie mam rodziny, Sama też już nie mam. Jo, Evie, Gwen i reszta poradziłaby sobie beze mnie. Ty zresztą też. W końcu...
Nie mogłem tego dłużej słuchać i nie wierzę, że to zrobiłem. Pochyliłem się i gwałtownie wpiłem się w jej malinowe wargi. Widziałem w jej oczach szok, jednak po chwili przymknęliśmy powieki i rozkoszowaliśmy się to chwilą. Już od dawna nie miałem okazji zaznać jej pocałunków. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak bardzo za tym tęskniłem. Ba, że w ogóle za tym tęskniłem! A Flora myśli, że ją nienawidzę! No, dałem jej wiele powodów by tak myślała. Jej drobne dłonie przyciągnęły mnie do siebie, w efekcie czego wylądowałem na kolanach, między jej nogami. Palcami jednej ręki przeczesywała moje włosy, a drugą ręką objęła mnie za szyję. Czułem na skórze przyjemne mrowienie, które powoli zamieniało się w palący ogień, a w moim brzuchu z klatki uwolniło się stado motyli. Mijały sekundy, które zamieniały się w minuty. Niby wampiry nie potrzebują tak dużo tlenu jak normalni ludzie, mimo to Flo po kilku długich chwilach odsunęła się ode mnie i głęboko, niemal ze świstem, wciągnęła powietrze.
Patrzyliśmy sobie w oczy w milczeniu, które obydwoje obawialiśmy się przerwać. Buzowały we mnie sprzeczne emocje, których nawet nie potrafiłem nazwać, miałem kompletny mętlik w głowie. W końcu Mercer przerwała ciszę.
- Niall...
Harry:
Kiedy dyrektorka kazała nam się rozejść, postanowiłem odprowadzić Gwen. I może to nie najlepszy moment, ale chciałem się jej o coś spytać i bardzo się denerwowałem. Nie, nie jestem nieśmiały. Po prostu... nawet nie umiem ubrać w słowa tego, co się ze mną dzieje. Przy Gwen czuję się inaczej. Jakbym nagle dostał skrzydeł i mógł się wznieść ponad wyżyny. Cisza, która panowała między nami, stawała się powoli nie do zniesienia. Chciałem ją przerwać, ale nie wiedziałem co powiedzieć. Ja, taki wygadany, wyszczekany chłopak, nie ma pojęcia, co ma powiedzieć do zwykłej dziewczyny! Zaraz, przecież Gwen nie jest zwyczajną dziewczyną. Jest piękna, mądra, ciepła, dobra i troskliwa. No, ale jak miałem się do niej odezwać? Hej, Gwen, pomimo tej dzisiejszej sytuacji, może byś się tak ze mną umówiła na randkę? Przecież to głupie. A poza tym może się nie zgodzić, mam rację? Ma do tego pełne prawo i nie będę miał do niej pretensji, jeśli tak się stanie. Kiedy doszliśmy do jej pokoju, wziąłem głęboki wdech. Ok, Styles. Tylko się uspokój. Staraj się być najbardziej czarujący i pewny siebie. Jak nigdy dotąd. I staraj się nie panikować, jeśli się nie zgodzi, czy to jasne?
- Słuchaj, Gwen... - zacząłem niepewnie. Uśmiechnęła się do mnie zachęcająco, a mnie serce zabiło dwa razy gwałtowniej niż powinno, a potem podeszło do gardła. No, Harry, rozmawialiśmy o tym przed chwilą. Raz kozie śmierć. W końcu udało mi się to wykrztusić. - Gwen, czy umówiłabyś się ze mną?
Dziewczyna zrobiła zdziwioną minę, a potem zarumieniła się delikatnie i spuściła zmieszana wzrok. Zacząłem panikować, jak to ja. O Boże, nie zgodzi się, ja wyjdę na kompletnego głupka, idiotę i ignoranta i wszystko pójdzie się bujać. Kiedy cisza zaczęła stawać się coraz bardziej nieprzyjemna, pomyślałem, żeby w końcu powiedziała nie. Jednak mnie zaskoczyła. Nagle uśmiechnęła się nieśmiało i powiedziała:
- Chętnie się z tobą umówię, Harry.
- Słuchaj, Gwen... - zacząłem niepewnie. Uśmiechnęła się do mnie zachęcająco, a mnie serce zabiło dwa razy gwałtowniej niż powinno, a potem podeszło do gardła. No, Harry, rozmawialiśmy o tym przed chwilą. Raz kozie śmierć. W końcu udało mi się to wykrztusić. - Gwen, czy umówiłabyś się ze mną?
Dziewczyna zrobiła zdziwioną minę, a potem zarumieniła się delikatnie i spuściła zmieszana wzrok. Zacząłem panikować, jak to ja. O Boże, nie zgodzi się, ja wyjdę na kompletnego głupka, idiotę i ignoranta i wszystko pójdzie się bujać. Kiedy cisza zaczęła stawać się coraz bardziej nieprzyjemna, pomyślałem, żeby w końcu powiedziała nie. Jednak mnie zaskoczyła. Nagle uśmiechnęła się nieśmiało i powiedziała:
- Chętnie się z tobą umówię, Harry.
Sophie:
Nie potrafię się zmienić. Już tyle razy próbowałam i za każdym ponosiłam sromotną klęskę. Chciałabym stać się inna. Dla Liama. Dla mojego jedynego sensu istnienia. Gdyby nie on, prawdopodobnie już by mnie w tej szkole nie było. Prawdopodobnie szukałabym teraz zemsty. Za moich rodziców. Kiedy miałam cztery lata i jeszcze mieszkałam w stolicy Bułgarii, mój tata wplątał się w aferę z nefilską mafią, która nie była taka jak ludzka. Nie sprzedawała żadnych narkotyków. Ta mafia starała się unicestwić wszystkie gatunki oprócz nefilim i upadłych aniołów. Czyli to była bardziej sekta niż mafia. Mniejsza z tym. Tata nie zgadzał się z takimi poglądami i nie wykonał swojego pierwszego, i jak się później okazało ostatniego, zlecenia i pewnej nocy wtargnęli do nas jacyś przerażający faceci i z zimną krwią, na moich oczach, zamordowali moją mamę i mojego tatę. Chciałam wtedy na to nie patrzeć, ale nie potrafiłam odwrócić od tej sceny wzroku, gdy siedziałam schowana pod łóżkiem. Do dzisiaj jestem zdziwiona, że mnie wtedy nie zauważyli.
- Sophie, żyjesz? - do mojego umysłu przedarł się głos Liama, leciutko zabarwiony rozbawieniem. Uśmiechnęłam się i spojrzałam w jego cudowne, piwne oczy, wypełnione miłością i czułością.
- Żyję, żyję. Niech cię o to głowa nie boli. - mruknęłam.
Cały czas się zastanawiam, dlaczego on ze mną jest. Przecież jestem dla jego przyjaciół okropna. Najlepszym tego przykładem jest to, jak kilka dni temu potraktowałam Gwendolyn. Naprawdę nie chciałam być wobec niej taka nie miła i opryskliwa. Po prostu kiedy znajduję się wśród towarzystwa, tak jakby w moim mózgu włączał się tryb Potwór.
Zachichotałam, kiedy poczułam nos Liama na swojej szyi.
- Słońce, przestań! To łaskocze!
- I o to chodzi, skarbie. I o to chodzi. - szepnął i pocałował mnie. Jego dłonie znalazły się na mojej talii, a moje na jego szyi. Uwielbiam te momenty, kiedy się całujemy. Czuję się wtedy jakbym dostawała skrzydeł i wszystko nagle stało się możliwe do zrobienia.
- Kocham cię, Liam. - powiedziałam, kiedy się od siebie oderwaliśmy. - Całym swoim sercem i duszą.
- Ja ciebie też kocham, Sophie. Najmocniej na świecie.
Muszę się zmienić. Dla Liama. Muszę inaczej zacząć traktować jego przyjaciół. Jeśli tego nie zrobię, to czuję, że Liam mnie w końcu zostawi. Muszę zacząć inaczej zachowywać się w stosunku do ludzi mnie otaczających, bo w pewnym momencie zostanę sama. A tego już bym chyba nie przeżyła. Boję się samotności. Ale boję się też zranienia.
I'M BACK!!!!
Cieszycie się? Bo ja bardzo :D
Cieszycie się? Bo ja bardzo :D
Na szczęście nic poważnego mi nie jest, choć mam wrócić na kontrolę za 3 miesiące do tego więzienia, bo coś mi tam z serduszkiem wykryli...
Wiem, że rozdział jest krótki, ale kiedy go pisałam, nie miałam weny, a po drugie coraz gorzej się czułam. Mimo to, mam nadzieję, że podobał Wam się rozdział i pozostawicie po sobie ślad w postaci komentarza :P
No, to by było na tyle...
Do zobaczenia wkrótce!
Kat xx.
Kat xx.